W tytule (właściwie - w jednej z wersji tytułu) ma noc. A przecież jest pełen światła. Film urzekająco piękny. Wyemitowany przez Telewizję Polską wiele lat temu. Nie sposób go zapomnieć.
Niespokojne noce (Bugie bianche / Bugie veneziane / Venetian lies / Professione figlio) Stefano Rolli. U nas były pokazywane pod dziwacznym tytułem Zawód - syn. Noc była tam piękna jak oczy chłopaka – włóczykija, głównego bohatera. I chociaż w finale nastąpiła deziluzja, wszyscy mogli poczuć się oszukani przez niego, cieszyli się, że w ogóle na chwilę zagościł w ich życiu. Wystarczył im jego zjawiskowy uśmiech. Wyszedł z promiennej nocy i wrócił w nią.
Ale po kolei. Dlaczego ten polski tytuł? Pewnie dlatego, że to opowieść o chłopaku, który wmówił (nie pierwszy raz, kolejnemu) nieznanemu sobie małżeństwu, że jest ich synem. Absurdalny sposób na życie. I pomysł na film. Ale kto wówczas nie wyłączył odbiornika, zobaczył cudowną opowieść. Migawki. Ulotne chwile. Drgnienia. To wszystko płynęło jak woda w kanałach Wenecji, gdzie toczyła się akcja. Falowało. Mijało. Niestety.
Nastolatek pojawił się nie wiadomo skąd. Zobaczył nie najmłodszych ludzi i postanowił na chwilę zadomowić się u nich. A oni podjęli grę. Już wtedy wiedzieli, że go niebawem stracą?
Poranek. Przez okiennice nie przeciska się światło. Kobieta otwiera je. I w mig robi się jasno. Jasność wdziera się do pokoju. Potem wbiega chłopak. Woła: "Mamo"! Obdarza ją tym swoim uroczym uśmiechem, który jakimś nieznanym fizyce prawem dodatkowo rozświetla każdy zakątek, aż iskry sypią się wokoło. Jak nieduże wnętrze może pomieścić tyle blasku? A kobieta tonie nie tylko w słonecznej poświacie, ale także w kwiatach, którymi zostaje obsypana.
Dzień. Mężczyzna spaceruje z "synem". Pokazuje mu urokliwe zakątki miasta. Chodzą uliczkami, mostami. Przemierzają place. Podziwiają frunące ptaki. Aż w głowie im się kręci ze szczęścia.
Popołudnie. W jakiejś uliczce grupa osób gra w szachy. Spacerowicze przystają. Patrzą. Milczą w zachwycie.
Wieczorny koncert przy wygasłej fontannie. Muzyka płynie. Jak niestrudzone rzeki. Jak ulotne chwile.
I wspomniana deziluzja. Okazuje się, że uroczy chłopak jest ścigany. Ale małżeństwo chyba nie czuje się oszukane. Kobieta usłyszała, że jest mamą. Mężczyzna poczuł się na moment ojcem. Gdy spacerują w deszczu po wyludnionym placu, on - delikatnie otaczając ją ramieniem - mówi: "Będziemy musieli wymyślić sobie coś innego". Czyli to była tylko gra? Sen? Co to naprawdę było?
Niespokojne noce (Bugie bianche / Bugie veneziane / Venetian lies / Professione figlio) Stefano Rolli. U nas były pokazywane pod dziwacznym tytułem Zawód - syn. Noc była tam piękna jak oczy chłopaka – włóczykija, głównego bohatera. I chociaż w finale nastąpiła deziluzja, wszyscy mogli poczuć się oszukani przez niego, cieszyli się, że w ogóle na chwilę zagościł w ich życiu. Wystarczył im jego zjawiskowy uśmiech. Wyszedł z promiennej nocy i wrócił w nią.
Ale po kolei. Dlaczego ten polski tytuł? Pewnie dlatego, że to opowieść o chłopaku, który wmówił (nie pierwszy raz, kolejnemu) nieznanemu sobie małżeństwu, że jest ich synem. Absurdalny sposób na życie. I pomysł na film. Ale kto wówczas nie wyłączył odbiornika, zobaczył cudowną opowieść. Migawki. Ulotne chwile. Drgnienia. To wszystko płynęło jak woda w kanałach Wenecji, gdzie toczyła się akcja. Falowało. Mijało. Niestety.
Nastolatek pojawił się nie wiadomo skąd. Zobaczył nie najmłodszych ludzi i postanowił na chwilę zadomowić się u nich. A oni podjęli grę. Już wtedy wiedzieli, że go niebawem stracą?
Poranek. Przez okiennice nie przeciska się światło. Kobieta otwiera je. I w mig robi się jasno. Jasność wdziera się do pokoju. Potem wbiega chłopak. Woła: "Mamo"! Obdarza ją tym swoim uroczym uśmiechem, który jakimś nieznanym fizyce prawem dodatkowo rozświetla każdy zakątek, aż iskry sypią się wokoło. Jak nieduże wnętrze może pomieścić tyle blasku? A kobieta tonie nie tylko w słonecznej poświacie, ale także w kwiatach, którymi zostaje obsypana.
Dzień. Mężczyzna spaceruje z "synem". Pokazuje mu urokliwe zakątki miasta. Chodzą uliczkami, mostami. Przemierzają place. Podziwiają frunące ptaki. Aż w głowie im się kręci ze szczęścia.
Popołudnie. W jakiejś uliczce grupa osób gra w szachy. Spacerowicze przystają. Patrzą. Milczą w zachwycie.
Wieczorny koncert przy wygasłej fontannie. Muzyka płynie. Jak niestrudzone rzeki. Jak ulotne chwile.
I wspomniana deziluzja. Okazuje się, że uroczy chłopak jest ścigany. Ale małżeństwo chyba nie czuje się oszukane. Kobieta usłyszała, że jest mamą. Mężczyzna poczuł się na moment ojcem. Gdy spacerują w deszczu po wyludnionym placu, on - delikatnie otaczając ją ramieniem - mówi: "Będziemy musieli wymyślić sobie coś innego". Czyli to była tylko gra? Sen? Co to naprawdę było?
Niespokojne noce (Bugie veneziane/Venetian lies). Polski tytuł: Zawód - syn. Reż. Stefano Rolla. Muz. Ennio Morricone. Włochy. 1979. Główne role: Ronni Valente (Renato), Max von Sydow (Marcello Herrighe), Virna Lisi (Luisa Herrighe).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz