Bo ludzie do niczego się tak łatwo nie przyzwyczajają jak do cudów, jeśli im się zdarzą raz, dwa albo trzy razy. Wiedział o tym bohater niezwykłej opowieści-przypowieści Legenda o świętym pijaku (Die Legende vom heiligen Trinker) JOSEPHA ROTHA (Mosesa Josepha Rotha, 1894-1939).
Andrzej Kartak pojechał ze śląskich Olszowic do Francji, bo wyczytał w gazecie, że tam chętnie zatrudniają górników. Popracował trochę w zawodzie, ale wnet rozpoczął niefortunny romans z Karoliną, u której zamieszkał. Gdy małżonek kobiety dowiedział się o tym, Andrzej go zabił i niebawem trafił do więzienia. Po wyjściu na wolność zasilił szeregi paryskich bezdomnych. I gdy znalazł się na dnie, a konkretnie - pod mostem Sekwany, stała się rzecz niezwykła. Obcy człowiek pożyczył mu 200 franków, sporą sumę, zobowiązując Kartaka do oddania pieniędzy w konkretnym miejscu - przed wizerunkiem swej ulubionej świętej, Teresy z Lisieux, w kaplicy Sainte-Marie des Batignolles.
W ten sposób rozpoczęła się swoista odyseja bezdomnego. Pieniądze przepił, ale wkrótce zreflektował się i podjął pracę, bo pamiętał o obietnicy. Wreszcie zarobił trochę grosza. Kupił portfel, w którym... znalazł pieniądze. I znowu słaba wola przeszkodziła mu w spełnieniu zobowiązania. W knajpie zobaczył zdjęcie piłkarza - szkolnego kolegi. Od niego też otrzymał gotówkę. Policjant wręczył mu portfel, którego nie zgubił. Kolejny napływ kapitału. Powtórnie jego drogi skrzyżowały się z nieznajomym i z Karoliną. Na chwilę.
A okoliczności losu nieustannie oddalały go od kaplicy. W końcu poznał dziewczynkę, Tereskę, której "w zastępstwie" postanowił oddać pieniądze, gdyż nosiła imię świętej. Ale ona ich nie wzięła. I wówczas serce pijaka nie wytrzymało. Przewrócił się i nagle zmarł. Przeniesiono go do kaplicy. Wcześniej jeszcze wskazał gestem na kieszeń, w której było 200 franków.
Jednak trafił do świętej. Przez całe życie doświadczał niezmiernej łaski, bo pieniądze, które przepijał, stale dostawał z powrotem. Łaską była także pokorna śmierć. Oto melancholijna parabola o ludzkiej naturze. Słabej, niestałej, kruchej. I o tym, że w życiu jesteśmy obdarowani ponad miarę, czego na ogół nie potrafimy dostrzec i docenić, bo przecież ludzie do niczego się tak łatwo nie przyzwyczajają jak do cudów...
Andrzej Kartak pojechał ze śląskich Olszowic do Francji, bo wyczytał w gazecie, że tam chętnie zatrudniają górników. Popracował trochę w zawodzie, ale wnet rozpoczął niefortunny romans z Karoliną, u której zamieszkał. Gdy małżonek kobiety dowiedział się o tym, Andrzej go zabił i niebawem trafił do więzienia. Po wyjściu na wolność zasilił szeregi paryskich bezdomnych. I gdy znalazł się na dnie, a konkretnie - pod mostem Sekwany, stała się rzecz niezwykła. Obcy człowiek pożyczył mu 200 franków, sporą sumę, zobowiązując Kartaka do oddania pieniędzy w konkretnym miejscu - przed wizerunkiem swej ulubionej świętej, Teresy z Lisieux, w kaplicy Sainte-Marie des Batignolles.
W ten sposób rozpoczęła się swoista odyseja bezdomnego. Pieniądze przepił, ale wkrótce zreflektował się i podjął pracę, bo pamiętał o obietnicy. Wreszcie zarobił trochę grosza. Kupił portfel, w którym... znalazł pieniądze. I znowu słaba wola przeszkodziła mu w spełnieniu zobowiązania. W knajpie zobaczył zdjęcie piłkarza - szkolnego kolegi. Od niego też otrzymał gotówkę. Policjant wręczył mu portfel, którego nie zgubił. Kolejny napływ kapitału. Powtórnie jego drogi skrzyżowały się z nieznajomym i z Karoliną. Na chwilę.
A okoliczności losu nieustannie oddalały go od kaplicy. W końcu poznał dziewczynkę, Tereskę, której "w zastępstwie" postanowił oddać pieniądze, gdyż nosiła imię świętej. Ale ona ich nie wzięła. I wówczas serce pijaka nie wytrzymało. Przewrócił się i nagle zmarł. Przeniesiono go do kaplicy. Wcześniej jeszcze wskazał gestem na kieszeń, w której było 200 franków.
Jednak trafił do świętej. Przez całe życie doświadczał niezmiernej łaski, bo pieniądze, które przepijał, stale dostawał z powrotem. Łaską była także pokorna śmierć. Oto melancholijna parabola o ludzkiej naturze. Słabej, niestałej, kruchej. I o tym, że w życiu jesteśmy obdarowani ponad miarę, czego na ogół nie potrafimy dostrzec i docenić, bo przecież ludzie do niczego się tak łatwo nie przyzwyczajają jak do cudów...
Roth Joseph, Legenda o świętym pijaku, w: tegoż, Legenda o świętym pijaku i inne opowiadania, Warszawa 1984, s. 31-64 (sygnatury: 107837, 106710).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz