piątek, 29 listopada 2024

Książki (nie)zapomniane - Po prostu Mistrz

LUIS BUÑUEL (1900-1983). Twórca 30 filmów. Po prostu Mistrz. Sporo światła na jego artystyczne dokonania i osobowość rzuca „Ostatnie tchnienie” (Mon dernier soupir), napisane wspólnie ze stałym scenarzystą, Jean-Claude Carrière’m.

Przez książkę przewijają się elementy biografii, czyli dzieciństwo, liczne rodzeństwo, szkoła (jezuickie kolegium), dorastanie w Saragossie. Odkrycie kina. Fascynacja surrealistami. Podróże. Filmy, które podziwiał, oraz ich twórcy: Eisenstein, Pabst, Murnau, Lang, Epstein. Tu miłe zaskoczenie. Stwierdzenie, że aż trzykrotnie oglądał "Rękopis znaleziony w Saragossie" Hasa oraz że bardzo lubił Wajdę i jego filmy, choć osobiście go nie spotkał. I inne ważne sprawy, czyli…

Miłość. Wspomnienie narzeczonych - samobójców oraz głęboka refleksja:

"Może taka (...) miłość, której płomień sięga zbyt wysoko, nie da się pogodzić z życiem? Jest za wielka, za silna. Tylko śmierć może ją przyjąć."

Religia i moralność, sztuka sakralna:

"Pośród siedmiu grzechów głównych jedyny, jakim naprawdę się brzydzę, to zawiść. Pozostałe są grzechami osobistymi (...), wyjąwszy w pewnych wypadkach gniew."

"Jedni marzą o nieskończonym wszechświecie, inni przedstawiają go nam jako skończony w przestrzeni i czasie. Stoję oto między dwiema tajemnicami nieprzeniknionymi (...) Waham się między jednym a drugim. Nie wiem."

"Lubię sztukę gotycką i romańską, szczególnie katedry w Segowii, Toledo, kościoły, które same w sobie stanowią żywy świat. Katedry francuskie mają tylko zimne piękno formy architektonicznej. W Hiszpanii nieporównane wydają mi się ołtarze, spektakl nieskończonych meandrów, gdzie marzenie gubi się w subtelnych zawiłościach baroku."

Nauka, wiedza, rozumienie:

"Powiadają mi: a nauka? Czy nie stara się (...) pomniejszyć tajemnicę, która nas otacza? Może. Ale nauka mnie nie interesuje. Wydaje mi się (...) powierzchowna. Pomija przypadek, marzenia, śmiech, uczucie i sprzeczność, czyli wszystko to, co dla mnie jest cenne."

"Wyobraźnia jest naszym pierwszym przywilejem. (...) Przez całe życie usiłowałem akceptować narzucające mi się obrazy, nie próbując ich rozumieć. (…) Wstręt do rozumienia. Radość spotykania nieoczekiwanego. Te dwie dawne skłonności wzmogły się wraz z wiekiem."

"(...) nauka jest wrogiem człowieka. Pochlebia ona drzemiącemu w nas instynktowi wszechwładzy, który prowadzi (…) do zagłady. Zresztą potwierdziła to przeprowadzona niedawno ankieta: na siedemset tysięcy "wysoko wykwalifikowanych" pracowników naukowych czynnych obecnie na świecie, pięćset dwadzieścia tysięcy czyni wysiłki, by ulepszyć śmiercionośne środki, by zniszczyć ludzkość. Tylko sto osiemdziesiąt tysięcy poszukuje sposobów naszego ocalenia. Od kilku lat grzmią u naszych drzwi trąby Apokalipsy, a my zatykamy uszy."

Własne przyzwyczajenia, małe dziwactwa, upodobania, codzienność:

"Lubię jadać wcześnie, kłaść się spać i wstawać wcześnie. Pod tym względem jestem całkowicie anty-Hiszpanem. Lubię Północ, zimno i deszcz. W tym względzie jestem Hiszpanem. Urodzony w kraju suchym, nie wyobrażam sobie niczego piękniejszego nad ogromne wilgotne lasy spowite mgłą."

"Nienawidzę tłumu. Tłumem nazywam wszelkie gromadzenie powyżej sześciu osób."

"Uwielbiam tajne przejścia, biblioteki, które sprzyjają ciszy, schody, które się zapadają, zamaskowane kasy pancerne (mam taką w domu, nie powiem gdzie)."

"Nie lubię statystyk. Jest to jedna z plag naszych czasów."

"Nie cierpię nadmiaru informacji. Czytanie gazety jest rzeczą najbardziej przygnębiającą na świecie.”

"Lubię samotność, pod warunkiem, że od czasu do czasu ktoś z przyjaciół przyjdzie ze mną pogawędzić."

"Nie cierpię reklamy i robię wszystko, co mogę, żeby jej unikać."

Dobrze, że te wspomnienia zostały napisane. Takie książki są potrzebne. Dzięki nim bardziej rozumiemy Mistrzów i ich dzieła. Lepiej odbieramy Wielkie Kino.

Luis Buñuel, Ostatnie tchnienie, przeł. Maria Braunstein, Warszawa 1989. ISBN 83-221-0411-1 (sygn. 176760).


 Fot. Wikimedia.Commons

poniedziałek, 25 listopada 2024

(Nie tylko) Kmicic, Radek, Kossecki, Wilmowski…

Wśród postaci literackich najsławniejszym nosicielem tego imienia jest on – zawadiacki Kmicic. W dawnej Polsce było to popularne imię. Znanymi postaciami z doby staropolskiej są  np. Andrzej z Jaszowic – kapelan królowej Zofii (czwartej żony Władysława Jagiełły) i pierwszy znany tłumacz „Biblii”, Jędrzej Gałka z Dobczyna, Andrzej Trzecieski, Andrzej Krzycki, Andrzej Zbylitowski. W okresie oświecenia pisał Jędrzej Kitowicz. A w XX wieku? ANDRZEJÓW i JĘDRZEJÓW też mamy sporo: Babiński, Bart, Bobkowski, Bursa, Franaszek, Kuśniewicz, Maleszka, Sosnowski, Stasiuk, Szczypiorski, Warzecha. Są Andrzej Marek Grabowski i Jędrzej Pasierski…

Imię ma długą tradycję. Jest już wymieniane w „Biblii”. Chodzi – rzecz jasna – o jednego z Apostołów (brata Szymona Piotra). Często spotykamy je w literaturze rosyjskiej i radzieckiej – np. książę Andriej Nikołajewicz Bołkoński z „Wojny i pokoju” Lwa Tołstoja, wieloletni  łagiernik Andriej Prokofiewicz Tiurin z „Jednego dnia Iwana Denisowicza” Aleksandra Sołżenicyna, Andriej Sokołow (Andriusza) z „Losu człowieka” Michaiła Szołochowa. Pojawia się w literaturze innych narodów, np. Speedy Andrew, kapitan „Henrietty”, od którego Fileas Fogg odkupił statek umożliwiający dalszą podróż („W 80 dni dookoła świata” Julesa Verne’a) lub bohater nowatorskiej psychologicznej powieści „Umysł Andrew” Edgara Laurence’a Doctorowa.

Andrzej (Jędrzej i inne mutacje imienia) gości w polskiej literaturze rzadziej, niż można by przypuszczać. W galerii postaci istotne miejsce na pewno zajmują:
… Andrzej Radek („Syzyfowe prace” Stefana Żeromskiego),
… komunista Andrzej Laterna („Romans Teresy Hennert” Zofii Nałkowskiej),
… dziwak i oryginał - hrabia Andrzej Łochoyski („Pożegnanie jesieni” Stanisława Ignacego Witkiewicza),
… Andrzej Kossecki - dowódca Maćka Chełmickiego w konspiracji („Popiół i diament” Jerzego Andrzejewskiego),
… tragiczny Andrzej Gołąbek - młodszy syn Oli Gołąbkowej, uczestnik powstania warszawskiego, w którym zginął pierwszego dnia („Sława i chwała” Jarosława Iwaszkiewicza),
… Andrzej Wilmowski - odważny ojciec Tomka (seria powieści przygodowych Alfreda Szklarskiego),
… socjalista Oset, czyli Andrzej Szaweł - wdowiec, ojciec nieletniego chłopca, przesłuchiwany i torturowany; do końca dzielny, nie załamał się podczas śledztwa („Róża” Stefana Żeromskiego),
… Andreas – anarchista i demagog, Szwajcar polskiego pochodzenia (“Manipulacja” Ireneusza Iredyńskiego),
… And - młody poeta i pozer („And” Stanisława Czycza),
… Andrzej - epizodyczny bohater jednoaktówki „Powódź” („Dwa teatry” Jerzego Szaniawskiego)…

W wielu krajach europejskich zadomowiła się tradycja obchodów WIGILII ŚW. ANDRZEJA. W Polsce jej literackie odzwierciedlenie pojawiło się już w 1557 roku - w moralitecie „Komedyja Justyna i Konstancyjej” Marcina Bielskiego. Współcześnie mamy je   np. w wierszach „Wieczór Andrzejkowy” Doroty Gellner i „Wróżby” Hanny Łochockiej, opowiadaniu „Andrzejki” Renaty Piątkowskiej (z tomu „Gdyby jajko mogło mówić i inne opowieści”) i innym, pod takim samym tytułem, autorstwa Grzegorza Kasdepke i Gabrieli Niedzielskiej (z książki „Słodki rok Kuby. 28 opowiadań i trochę więcej przepisów na słodkości”). Jednak szczególnie wartym polecenia jest niesłusznie dziś zapomniany „Tort orzechowy” Ireny Jurgielewiczowej, podejmujący także - a może przede wszystkim! - dziś aktualne problemy akceptacji i odrzucenia rówieśniczego powiązane ze statusem materialnym, konformizmu, przyjaźni wystawionej na próbę. Opowiadanie było umieszczone w dawniejszych podręcznikach do nauki języka polskiego dla klasy VI („Książka życiu pomaga”, wypisy pod redakcją Janiny Dembowskiej i Zofii Strzeleckiej) lub wydane osobno (seria „Biblioteka Błękitnych Tarcz”, nr 22). Mamy je w zbiorach. Nadal inspiruje do wartościowych rozmów z dziećmi.

piątek, 22 listopada 2024

„No widzisz mógłbyś mnie nazwać żoną” (Halina Poświatowska)

Jakiś czas temu była mowa o żonach pisarzy (TUTAJ). Dziś wspomnimy mężów (kilku) pisarek.

Michał Kazimierz Radziwiłł, zwany „Rybeńko”, herbu Trąby (1702-1762). Mąż Franciszki Urszuli Radziwiłłowej, z domu Wiśniowieckiej, poetyki doby Oświecenia. Pobrali się w 1725 r. Ich synem był słynny Karol „Panie Kochanku”. Po jej śmierci ożenił się ponownie. Oto jego tytuły (według popularnej encyklopedii): „książę, wojewoda wileński i hetman wielki litewski, kasztelan wileński, wojewoda trocki, hetman polny litewski i kasztelan trocki, marszałek nadworny litewski, marszałek Trybunału Głównego Wielkiego Księstwa Litewskiego, koniuszy wielki litewski, IX ordynat nieświeski, VIII ordynat ołycki, VI pan na Białej, hetman polny litewski z królewskiej nominacji”. Sporo. Popularny wśród szlachty, stronnik Wettinów. Zasłynął z ufundowania nagrobków Jana III Sobieskiego, Marii Kazimiery, Michała Korybuta Wiśniowieckiego i Eleonory Austriaczki w katedrze na Wawelu.  

Jerzy Flisiński, Franciszka Urszula z Wiśniowieckich (1705-1753). Wielka "miłość Rybeńki", „Słowo Podlasia” 2018, nr 16, s. 30;  Jerzy Flisiński, Franciszka Urszula z Wiśniowieckich (1705-1753). Cz. 2. Matka wszystkim dzieciom, „„Słowo Podlasia” 2018, nr 17, s. 30.
Jerzy Flisiński, Michał Kazimierz Radziwiłł "Rybeńko" (1702-1762), „Słowo Podlasia” 2017, nr 43, s. 20 i nr 44, s. 20 (nie mamy w zbiorach).


Jarosław Konopnicki  (1830-1905). Mąż Marii Konopnickiej, z domu Wasiłowskiej. Był o 12 lat starszy od Marii. Pobrali się latem 1862 r. Ona sama - z namowy hr. Antoniego Wodzińskiego – wysłała do "Kuriera Warszawskiego" w 1902 r. krzywdzące dla małżonka słowa o ich związku:

"Poszłam za mąż wcześnie bardzo i zgoła nie przygotowana do objęcia obowiązków praktycznego życia. Mąż mój, znacznie ode mnie starszy, mieszkał z ojcem swoim i z młodszymi braćmi w (...) złożonym z kilku wiosek majątku, którego główną siedzibą był Bronów. Sfera życia była huczna, szlachecka, w znaczeniu niedbania o jutro, a tłem życia były zjazdy, polowania, jarmarki, sądy polubowne".

Publikacja nastąpiła po jej śmierci. Osoby znające Jarosława mówiły, że choć (chyba) nie brał udziału w powstaniu styczniowym, zawsze pomagał powstańcom, chłopstwu i niższym warstwom. Nigdy nikomu nie odmawiał wsparcia, był dobry, prosty i serdeczny. Jednak nie akceptował pisarstwa żony i jej poglądów na wysokie wykształcenie dzieci. Z czasem został sam na gospodarstwie, a ona z dziećmi zamieszkała w Warszawie. Żył z synem i zmarł u niego w Ciechanowie.

Jacek Nowak, Gdzie jest mój skarb? Ach, gdzie jest gniazdo moje? O Marii i Jarosławie Konopnickich, z dodatkiem listów poetki do męża, „Pamiętnik Literacki” 2010, z. 1, s. 153-186 (Czytelnia).

Wacław Wolski (1865-1922). Mąż Maryli Wolskiej, z domu Młodnickiej. Inżynier, wynalazca, przedsiębiorca naftowy i działacz społeczny, obrońca Lwowa. Mieli pięcioro dzieci: trzech synów i dwie córki.

Urszula Jakubowska, Wacław Wolski. Niezwykła kariera polskiego nafciarza, „Galicja. Mozaika nie tylko narodowa. Tom studiów”, 2014, t. 2, s. 107-115 (nie mamy w zbiorach).

Władysław Bzowski (1885-1945), Jan Gwalbert Henryk Pawlikowski (1891-1962), Stefan Jasnorzewski (1901-1970). Mężowie Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, z domu Kossak.

Bzowski. Oficer armii austriackiej, podpułkownik kawalerii Wojska Polskiego. Ożenił się z Marią w 1915 r., ale małżeństwo wkrótce się rozpadło. Kościelne unieważnienie nastąpiło w marcu 1919 r. W tym samym roku wyszła za Pawlikowskiego - pisarza, działacza kulturalnego i sportowego, taternika. To małżeństwo też po 10 latach unieważniono (z powodu jego niewierności). Czy do niego pisała w wierszach „Gdy pochylisz nade mną twe usta...” , „Zanurzcie mnie w Niego...”? Dwa lata po rozwodzie poślubiła Jasnorzewskiego - pilota, kapitana Wojska Polskiego i Polskich Sił Powietrznych w Wielkiej Brytanii, uczestnika bitwy o Anglię. Wspólnie podróżowali po Europie i Afryce. Pochowano ich razem na Southern Cemetery w Manchesterze. I znowu, czy wiersz „Kochanka lotnika” jest o nim?

Angelika Łuszcz, Lilka i Lotek, „Twórczość” 2015, nr 6, s. 113-116 (tego numeru nie mamy w zbiorach).

Artur Międzyrzecki (1922-1996). Mąż Julii Hartwig. Poeta (neoklasyk), tłumacz, działacz społeczny. Będąc żołnierzem Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, przeszedł cały szlak bojowy 2 Korpusu. Walczył m.in. pod Monte Cassino i w bitwie o Bolonię. Ożenił się w 1954 r. Julia scharakteryzowała go w wierszu "CV" (z tomu "Gorzkie żale"): „Tyle napisał, a jego życie wciąż niezapisane”. W Sieci można znaleźć wywiad, którego na jego temat udzieliła Polskiemu Radiu (TUTAJ).

Justyna Guze, Artur Międzyrzecki (1922-1996), „Zeszyty Literackie” z. 143 (2018), s. 252-256 (Czytelnia).

Adolf Ryszard Poświatowski (1930-1956). Mąż Haliny Poświatowskiej, z domu Myga. Malarz, student Wydziału Reżyserii Szkoły Filmowej w Łodzi. Poznali się na ławce w Parku Zdrojowym w Kudowie i pobrali w 1954 r. Jak ona, chorował na serce. Zmarł nagle w Hotelu Europejskim w Krakowie. Żył 9529 dni (26 lat). Halina została wdową w wieku 21 lat Spoczywają razem na Cmentarzu św. Rocha w Częstochowie. Z wiersza „Przypominam”:

„jeśli umrzesz
nie włożę sukienki lila
nie kupię kolorowych wieńców
z rozszeptanym wiatrem we wstążkach
nic z tego nic
przyjedzie karawan - przyjedzie
odjedzie karawan - odjedzie
będę w oknie stała - patrzyła
będę ręką machała
chustką wiewała
żegnała w tym oknie sama”

Jan Śpiewak (1908-1967). Mąż Anny Kamieńskiej. Poeta, eseista, tłumacz. Związany z grupą poetów lewicujących, nawrócony przed śmiercią. Ich ślub odbył się w 1948 r. Przeżyli 19 lat. Doczekali się dwóch synów. Po jego śmierci napisała tomik "Biały rękopis" – wyraz wielkiej miłości:

„Słowa czekałyby na słowa
Spojrzenia na spojrzenia (…)
Wiersz na wiersz
Noc na dzień
Wszystko przemieniłoby się w miłość

Gdyby nie to że nastąpił już koniec świata”

W „Notatniku” napisała: „Cała treść mojego życia w nim się skupiła. Przedtem było tylko oczekiwanie”. A potem była tylko żałoba, którą pomógł jej przeżyć ks. Jan Twardowski. Tak ten czas wspominał: „Nigdy nie czułem się mistrzem Anny (…). W naszych relacjach istniała współpraca: Pan Bóg dawał Annie dojrzałość, a ja odgrywałem jakąś tam rolę, towarzysząc jej w tej drodze. Przyjaźń z Anną Kamieńską była dla mnie niezwykłą przyjaźnią. To była przyjaźń nadprzyrodzona. Jedyna i najważniejsza przyjaźń w moim życiu, taka szlachetna, duchowa” (zob. TUTAJ).

Wojciech Kruszewski, Inna Kamieńska. Od "Białego rękopisu" do wiersza ostatniego, „Wielogłos. Pismo Wydziału Polonistyki UJ” 2012, nr 2, s. 59-75 (nie mamy w zbiorach).
Jan Twardowski, Autobiografia. Myśli nie tylko o sobie. T. 2, Czas coraz prędszy 1959-2006, Kraków 2007. ISBN 978-83-08-03942-7 (sygn. 162350/1-2, 162783/1-2)
O poezji Kamieńskiej – TUTAJ i TUTAJ.

poniedziałek, 18 listopada 2024

Nerwowi, zdenerwowani, znerwicowani

28 października przypadł Dzień odpoczynku dla zszarganych nerwów. Na ten dzień był zaplanowany inny tekst, więc dopiero dzisiaj piszemy nieco o osobach nerwowych i znerwicowanych. Nie, na pewno nie o nauczycielach, których dziś szczególnie - z wiadomego względu - pozdrawiamy. Chyba najwięcej neurotycznych bohaterów pojawiło się  w  l i t e r a t u r z e  okresu dekadencji. Przedstawicieli pokolenia celnie sportretowali Henryk Sienkiewicz w „Bez dogmatu” i Leo Belmont (Leopold Blumental) w powieści „W wieku nerwowym (moja spowiedź)”. Ich antenaci, romantyczni neurotycy i nadwrażliwcy mieli "wspólnego" reprezentanta - Oktawa ("Spowiedź dziecięcia wieku" Alfreda de Musseta), a ogólną atmosferę epoki ujął Cyprian Kamil Norwid w wierszu „Nerwy”. Pozytywizm wyostrzył kontrasty. Na scenę życia społecznego wkroczyli energiczni przedsiębiorcy, którym wielu nie dorównało kroku. Oto miniatura społeczeństwa: "Lalka" Bolesława Prusa. Rzecki częściej spogląda wstecz niż w teraźniejszość. Wokulski bezskutecznie próbuje przystosować się, lecz bardziej kocha niezdecydowaną pannę niż banknoty. A jak radzą sobie inni? Tylko jeden fragment (podkreślenie moje):

"W tej chwili weszła panna Florentyna zapraszając na obiad (...).
- Śmieję się z Belci - rzekł pan Tomasz do kuzynki (...). - Wyobraź sobie, Floro, że Wokulski zrobił na niej wrażenie gbura. Czy ty go znasz?
- Któż by dziś nie znał Wokulskiego - odpowiedziała panna Florentyna (...). - No, elegancki on nie jest, ale - robi wrażenie… (...)
Właśnie Mikołaj obniósł polędwicę, gdy w przedpokoju zadzwoniono. Stary służący wyszedł i po chwili wrócił z listem na srebrnej, a może platerowanej tacy.
- Od pani hrabiny - rzekł.
- Do ciebie, Belu - dodał pan Tomasz biorąc list do ręki. (...)
Otworzył list, zaczął go czytać i ze śmiechem podał pannie Izabeli.
- Oto - zawołał - cała Joasia jest w tym liście. Nerwy, zawsze nerwy!…"
 (T. 1, rozdz. VI, W jaki sposób nowi ludzie ukazują się nad starymi horyzontami)

I nastał XX wiek. Pojawiły się nowe portrety "nerwowych". W Polsce np. wiecznie martwiąca się Barbara (z „Nocy i dni" Marii Dąbrowskiej), a za Wielką Wodą - niestabilna emocjonalnie „Pani Dalloway” (Virginii Woolf) czy Esther („Szklany klosz” Sylvii Plath). Jednak dzisiaj chcemy przypomnieć przede wszystkim niektóre osoby w kryminałów Agathy Christie. To wyjątkowa galeria. Kogo w niej mamy? Kilka przykładów...

... zrazu krzykliwą, napastliwą, a z czasem niemal śmiertelnie przerażoną Satipy, mówiącą przez sen, a tym samym mogącą zdemaskować wielokrotnego mordercę - z „Zakończeniem jest śmierć” (Death comes as the End),
... amerykańską rodzinę Boynton, której członkowie nieustannie żyją na granicy rozstroju psychicznego, tyranizowani przez jedną zgorzkniałą kobietę - z "Rendez-vous ze śmiercią" (Appointment with Death),
... nerwową dziewczynę przychodzącą po poradę do Herkulesa Poirota i nieuprzejmie wytykającą mu, że jest... zbyt stary, by zająć się jej dylematami - z "Trzeciej lokatorki" (The Third Girl),
... histerycznego, niepanującego nad sobą George'a, usilnie pragnącego okazać się winnym, byle tylko uwolnić się od przedsiębiorczej i zaborczej narzeczonej - z "Po pogrzebie" (After the Funeral), a także pannę Gilchrist, finalnie doznającą zupełnego załamania nerwowego,
... Louise Leidner - panicznie (i słusznie!) bojącą się zaborczego męża, Fredericka Bosnera vel  Erica Leidnera - z "Morderstwa w Mezopotamii" (Murder in Mesopotamia),
... Jerry'ego Burtona - lotnika po wypadku, jadącego na wieś w celu wyleczenia nerwów i mięśni, a znajdującego... ekscytującą zagadkę kryminalną i miłość - z „Zatrutego pióra” (The Moving Finger),
... skrajnie nieporadnego, niesłusznie oskarżonego James Bentley'a, przyprawiającego jednak o szybsze bicie serca dwie zaradne kobiety - z "Pani McGinty nie żyje" (Mrs McGinty's dead),
... żyjącego w ciągłym napięciu  Aleksandera Bonaparte'a Custa - z „A…B…C…”,
... podejrzliwą Marinę Gregg i działającą wszystkim na nerwy Heather Badcock - w "Zwierciadło pęka w odłamków stos" (The Mirror crack'd from Side to Side),
... Gwendę Reed, bojącą się każdego kąta w niedawno kupionym domu - z „Uśpionego morderstwa" (The sleeping Murder),
... niepewnego siebie Arthura Jacksona i znerwicowaną Molly - z „Karaibskiej tajemnicy” (The Caribbean Mystery),
... wystraszonego Basila Blake'a, którego doskonale "rozpracowała" panna Marple - w „Nocy w bibliotece” (The Body in the Library),
... zdesperowaną, zrozpaczoną Audrey Strange z "Godziny Zero" (Towards Zero),
... kilka osób w nieodpowiednich momentach "tracących" nerwy (np. pielęgniarkę O'Brien podczas przesłuchania, zakochanego Petera Lorda, oskarżoną Elinor Carlisle) - w "Zerwanych zaręczynach" (Sad Cypress)...

Dodajmy jeszcze dwa mistrzowskie dzieła, czyli opowiadanie „Domek Pod Słowikami” (Philomel Cottage) - psychologiczny rarytas oraz to, którego specjalnie przedstawiać nie trzeba: „I nie było już nikogo” (And Then There Were None) - studium destrukcji psychiki pod wpływem postępującego strachu:  

„Troskliwy mąż boi się o stan zdrowia żony (…). Ona nie chce nawet słyszeć o lekarzach. Jej nerwy…
Nerwy! Brwi lekarza uniosły się Ach, te kobiety i ich nerwy! (…) Pijany… właśnie byłem pijany, a jednak operowałem. Nerwy w strzępach, ręce drżące. Zabiłem ją, to nie ulega wątpliwości.” (Z rozmyślań doktora Armstronga)

„Ktoś z nas… ktoś z nas… ktoś z nas…
Trzy słowa, bez przerwy powtarzane, wbijały się z godziny na godzinę w ich umysły.
Pięć osób… pięć przerażonych osób śledzących się wzajemnie, nie zadających już sobie właściwie trudu, by ukrywać zdenerwowanie. (...) „Ruszyli na górę. (…) Każde z nich stanęło w progu swej sypialni, trzymając rękę na klamce. Potem, jak gdyby na dany sygnał, każde weszło do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Zazgrzytały klucze w zamkach i słychać było przesuwanie mebli.
Cztery przerażone osoby zabarykadowały się aż do rana.” (Gdy została połowa oskarżonych)

„Czy nie ma pan wrażenia, że ktoś stale obserwuje nas z ukrycia i czeka?
- To tylko nerwy.
- Więc i pan to odczuł? – zapytała skwapliwie Vera.” (Z rozmowy Very i Lombarda)

„Vera doznała wreszcie uczucia odprężenia – całkowitego, wielkiego odprężenia.
Wszystko miała już za sobą.
Nie będzie więcej strachu ani szarpaniny nerwów. Jest sama na wyspie.
Sama z dziewięcioma trupami…” (Gdy wreszcie została sama; tłum. Romana Chrząstowski).


piątek, 15 listopada 2024

Książki (nie)zapomniane - „Nawet nieprawdziwe róże mają kolce"

To nie dramat Witkacego, chociaż wymyślne imiona bohaterów i groteskowość sytuacji mogłyby na niego wskazywać. To dzieło ANDRZEJA TRZEBIŃSKIEGO (1922-1943). Dwudziestolatka, mającego niebawem zginąć w ulicznej łapance. „Aby podnieść różę...” jest dramatem antycypującym nurty sceniczne XX stulecia, a swoista „synteza” dyktatorów znanych z historii, ukazana w  postaciach Deromura Ilfare i Wozuba Teneroita, nie tyle śmieszy, ile raczej przeraża. To z pewnością nie tylko nawiązanie do sytuacji, w jakiej wówczas znajdowała się Europa. Być może mamy do czynienia z próbą "historiozoficznego" uogólnienia.

W rekreacyjnym pokoju „internacjonalistycznego hotelu Marokko" (to i inne wyrażenia w cudzysłowach - według didaskaliów) znajdują się goście różnych narodowości i profesji: Ralf Arioni ("docent czy profesor socjologii") z kochanką - Rizą Obliwią („nudystką, dziewczyną stanowczo lekkich obyczajów"), Garpadatte („mistrz świata w szachach”) i Kangar („bokser, champion wagi ciężkiej”). Z braku innego zajęcia dwaj ostatni zaczynają grać w ping-ponga, a pozostali im kibicują. Przy błahym zajęciu konwersują na bardzo poważny temat. Komentują sens rozgrywającej się za oknem rewolucji (rewolty?). Gromadzą argumenty przemawiające za tym, co lepsze: faszyzm czy demoliberalizm? Ale tylko dziewczyna zdaje się brać na serio sytuację na ulicy, więc – zdziwiona niefrasobliwością dyskutantów w obliczu ważnego momentu dziejowego – chwyta piłeczkę i wyrzuca ją za okno. Tamci nie mają innej, więc nadal grają, ale… już bez niej. Rizie podoba się ten pomysł i obdarowuje ukochanego czerwoną „perwersyjną kokardą”, którą Arioni uznaje za różę.

Na piłeczce widnieje nazwa jej wytwórcy, "Champion”, i gdy niebawem do pokoju wejdą windziarz, a po nim Lamo Bazarra - zaufany dyktatora chcącego zdobyć (przejąć?) władzę, wreszcie sam "dyktator in potentia", czyli Deromur Ilfare, zebrani szybko zostaną skazani na śmierć na podstawie tego właśnie słowa. Przybysze uznają, że zdemaskowali agentów kolejnego "dyktatora in potentia", który w ten sposób otrzymał od nich znak - Wozuba Teneroita. A jaki cel zakłada rewolucja Deromura? „Zmaszynizować raz na zawsze całą rzeczywistość.” Trochę niebezpiecznie brzmiące hasło, zwłaszcza gdy pomyślimy o możliwościach współczesnej techniki (głównie informatycznej). Ale to tylko skojarzenie...

Największą przenikliwością w tym towarzystwie wykazuje się Arioni. Wie, że nikt nie będzie tracił czasu na dowiedzenie im winy, skoro apriorycznie założono, iż  s ą  winni. Dla ogółu nie jest ważne, czy Wozub w ogóle istnieje, ale to, że „zamiast przemawiać - przemilcza, zamiast wyjaśniać - zaciemnia (…), zamiast nawracać ludzi - odwraca ich od siebie. I tego trzeba ludziom, żeby wierzyć.”

Oto niespodzianka. Przybywa... Wozub. Jego ludzie twierdzą, że wódz lepiej postąpi, gdy skazanym przez Deromura daruje życie, bo „najłatwiej wytrącić przeciwnikowi broń z ręki, przebaczając”. Garpadatte zaś zastanawia się nad racjami obu przywódców i pyta: „Co się dzieje z prawdą, jeżeli jest remis?” (w domyśle: obaj mają rację). To muszą rozstrzygnąć sami wodzowie. Deromurowi imponuje, że ludzie Teneroita jeszcze w coś wierzą. Teneroitowi imponuje w ludziach Deromura to samo. Znowu jest remis. Muszą zagrać o zwycięstwo. W ping-ponga...

Riza powtarza swój gest, czyli ponownie wyrzuca piłeczkę za okno, a nie mogąc znieść absurdalności sytuacji, w jakiej wszyscy się znaleźli, skacze w ślad za nią... I wychodzi na to, że właśnie pasywna z pozoru dziewczyna była spiritus movens zaistniałej sytuacji. Przez swoje gesty doprowadziła do pojawienia się, a potem starcia dyktatorów. Została też (pierwszą?) ofiarą wznieconej przez nich rewolty. Gdy oni teraz grają... już bez piłeczki, Arioni decyduje: „Nawet (…) nieprawdziwe róże mają kolce… Aby móc ich spokojnie szukać na ulicy, trzeba się stać dyktatorem (...). Schodzę, aby podnieść nieprawdziwą różę".

Co oznaczają słowa "docenta czy profesora socjologii"? Przejęcie władzy? Socjologiczny eksperyment? Teatralną deziluzję, czyli wskazanie, że wszystko było grą, a dyktatorzy - jedynie scenicznymi postaciami? A może jednak przestrogę, złowrogie memento dotyczące wydarzeń "in potentia", to znaczy takich, które naprawdę mogą kiedyś zaistnieć?...

Andrzej Trzebiński, Aby podnieść różę... W: Tegoż, Poezje i dramat, wstęp i oprac. Zdzisław Jastrzębski, Warszawa 1970, s. 87-170 (sygn. 149857).

poniedziałek, 11 listopada 2024

Imiona (rozkwitają i pachną) jak kwiaty

Rośliny. Jeszcze raz stały się dla nas inspiracją. Może przypomnimy niektóre literackie postaci noszące imiona... roślin? Okazja? Powiedzmy, że jesień, czyli czas, w którym tęsknimy za wiosną i wspominamy jej rozkwitające kolory.

Flora. Ogólne określenie świata roślinnego, ale też np. bogini wiosny z greckiej mitologii, tytułowe bohaterki "Flory i Grace" Maureen Lee (której akcja rozpoczyna się w czasie II wojny światowej) i przeznaczonej dla dziecięcego odbiorcy "Flory" Nicoli Skinner. Florian - bohater „Tajemnicy Floriana” Chavy Nissimov, również nawiązującej do czasu wojny. Florentyna - to kuzynka Łęckiego i dama do towarzystwa panny Izabeli...

Dalia - denatka z kryminału „Czarna Dalia” Jamesa Ellroya, którego akcja rozpoczyna sie w latach 40. XX wieku... Hiacynt - epizodyczna postać z „Monachomachii” Ignacego Krasickiego, siłą wciągnięty do bitwy, żył zaś dwa stulecia wcześniej... To inna wersja imienia Jacek (np. Soplica z „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza). Była też Hiacynta Marulli - bohaterka naturalistycznej powieści "Hiacynta" Luigiego Capuany... Hortensja. Trudno ją spotkać w literaturze. Ale oto jest! Znajdujemy ją w wierszu pod takim samym tytułem, w tomie „Portrety imion” Kazimiery Iłłakowiczówny:

„Gra, śpiewa, maluje, mówi dobrze i dużo językami wielu;
za domem nie przepada; woli mieszkać na letnisku lub w hotelu.”

Jagoda. Nie tylko smaczny owoc, ale również imię elokwentnej dziewczynki z detektywistycznej serii „Jagoda i tajemnica zaginionych mioteł” Wioli Michońskiej... Pięknie kojarzące się imię Jaśmina nosi tytułowa „Jaśmina” Anny Szafrańskiej - kobieta z przeszłością, której udało się rozliczyć z minionym i wejść w przyszłość z nadzieją...

Imiona nawiązujące do wawrzynu: Laura i Wawrzyniec (Laurenty). Nieśmiertelna adresatka sonetów Petrarki... Na pewno pamiętamy „Laurę i Filona” Franciszka Karpińskiego, ukochaną „Kordiana” Juliusza Słowackiego i bohaterkę „Zawiszy Czarnego” tego autora, zalotną Laurę Kościeniecką z „Przedwiośnia” Stefana Żeromskiego. Rzadziej kojarzymy gospodynię Dyrektora z „Dwóch teatrów” Jerzego Szaniawskiego. A najsłynniejszy Wawrzyniec (Laurenty)? Oczywiście, franciszkanin z „Romea i Julii” Williama Szekspira!

Piękne imię nosi sympatyczna panna Lawenda Lewis, mieszkanka Chatki Ech, pokrewna dusza Ani Shirley („Ania z Avonlea” Lucy Maud Montgomery)... Niemało jest kobiet o imieniu Lilian(n)a, np. „Lilla Weneda” Słowackiego, „Lilka” Małgorzaty Kalicińskiej i „Liliana” Katarzyny Kasmat-Łyskaniuk. Lilką nazywano też Marię Pawlikowską-Jasnorzewską, której Kazimierz Wierzyński poświęcił wiersz („Lilce Pawlikowskiej”), a Magdalena Samozwaniec - wspomnieniową opowieść („Maria i Magdalena”).

Malwiny (od malwy) pojawiają się w literaturze rzadko, ale trudno je zapomnieć – bohaterki „Pieśni Osjana” Jamesa Macphersona i „Malwiny czyli Domyślności serca” Marii z Czartoryskich Wirtemberskiej. Nieczęsto spotykamy też Narcyza – to nie tylko postać mitologiczna, ale też ascetyczny mnich z „Narcyza i Złotoustego” Hermanna Hessego (TUTAJ). I "Narcyza" Zofii Nałkowskiej! Od oliwki zaś pochodzą imiona Olivia i Oliv(i)er. Pierwszą mamy np. w "Wieczorze Trzech Króli" (Twelfth Night or What You Will) Szekspira, a drugiego w kilku sławnych dziełach, do których należą m.in. „Pieśń o Rolandzie” (przyjaciel Rolanda), „Oliver Twist” Charlesa Dickensa i „Love Story” Ericha Segala (z postacią Olivera Barretta IV, TUTAJ).

Pachnąca, piękna orchidea? Do starożytności przenosi nas dramat „Homer i Orchidea” Tadeusza Gajcego (TUTAJ). A co byśmy powiedzieli na połączenie lilii z różą, czyli Rozalię? Biedną siostrę „Antka” u Bolesława Prusa, która miała krótki i smutny żywot, uciekinierkę z domu ciotki, rezolutną „Rozalkę Olaboga” Anny Kamieńskiej lub wyłaniającą się z cieniów XIX stulecia „Rozalię” Magdaleny Wali? Niemało jest w literaturze Róż... Roza, siostra „Lilli Wenedy” z dramatu Słowackiego, nieszczęśliwa i unieszczęśliwiająca Róża Żabczyńska z „Cudzoziemki” Marii Kuncewiczowej, bohaterka opowiadania „Prawdziwy koniec wielkiej wojny” Jerzego Zawieyskiego, czy nieco prostacka „Róża” Jarosława Iwaszkiewicza - za drobne prezenty z oszczędzanych przez lata pieniędzy pragnąca sobie "kupić" męża (i znajdująca niemało kawalerów chętnych do ożenku). Róża jest też wspomniana w wierszu (pod takim "imiennym" tytułem) Tadeusza Różewicza:

„Róża to kwiat
albo imię umarłej dziewczyny

Różę w ciepłej dłoni można złożyć
albo w czarnej ziemi (...)"

Może jeszcze fiołek, czyli Wioletta? To Viola ze wspomnianego "Wieczoru Trzech Króli" i piękna Włoszka - epizodyczna bohaterka „Kordiana”.

Sporo jest imion pochodzących od nazw roślin, czasem jednak nazwy roślin... pochodzą od imion. Na przykład renkloda. Ta odmiana śliwki nie występuje naturalnie w przyrodzie. Wyhodowano ją sztucznie w szesnastowiecznej Francji i nadano nazwę na cześć królowej Claudii (reine Claude) - żony Franciszka I.

I może pisarze noszący imiona od kwiatów? Wybrane przykłady: Flora Bieńkowska, Florian Czarnyszewicz, Hiacynt Przetocki (XVII w.), Laura Zimmermann, Liliana Fabisińska, Liliana Więcek, Malwina Ferenz, Malwina A. Tylewicz, Narcyz Olizar, Narcyza Żmichowska, Rozalia Bernsteinowa, Rozalia Domochowska, Rozalia Saulson, Rozalia Szum, Róża Lewanowicz, Róża Ostrowska, Wawrzyniec Goślicki (XVI w.), Wawrzyniec Hajda, Wawrzyniec Pisz, Wawrzyniec Żuławski (brat Juliusza, także pisarza), Wioletta Piasecka, Wioletta Sawicka...

Ps. Po napisaniu tego tekstu natknęłam się w Sieci na artykuł realizujący ten sam pomysł. Ładnie napisany i zilustrowany, podający sporo innych imion i przykładów. Dlaczego by go nie polecić? Jest TUTAJ.
Warto też przeczytać: Witold Paweł Cienkowski, Sekrety imion własnych, Warszawa 1965, s. 60-62 (sygn. 42824) oraz: Bogdan Kupis, Bogna Wernichowska, Jan Kamyczek, Księga imion, Warszawa 1975 (sygn. 65470).


Suplement. Idźmy "za ciosem". Skoro dziś była mowa o imionach od nazw roślin, za jakiś czas przedstawimy kolejną ciekawostkę - niektóre imiona pochodzące od nazw zwierząt.

piątek, 8 listopada 2024

Koń jaki jest….

O zwierzętach można pisać bez końca. W bieżącym roku mija 270 lat od druku poszerzonego wydania dzieła Benedykta Chmielowskiego „Nowe Ateny albo Akademiia wszelkiej sciencyi pełna, na różne tytuły jak na classes podzielona, mądrym dla memoryjału, idiotom dla nauki, politykom dla praktyki, melankolikom dla rozrywki erygowana (…)”, zaczerpniemy z niej nieco mądrości, czyli… definicji niektórych zwierząt. Cytaty pochodzą z rozdziału „O zwierzętach. Czy wszystkie zwierzęta były w korabiu Noego?” W innym rozdziale autor pisze również o zwierzętach  fantastycznych (np. o  jednorożcu czy sfinksie). Poczytajmy!

ARCHOPITECUS, zwierz Amerykański, nazwany leniwym; a to dla bardzo leniwego chodu swego. Jest miętkim pokryty włosem, na dwie stopy długi. Za dni piętnaście ledwo na rzucenie kamienia zajdzie. (…) Gdy co w swoje porwie łapy, pazury póty trzyma, aż zdechnie owa rzecz. (…)

CHAMELEON jest Zwierzątko Cudzoziemskie, w Afryce się znajduje (…). Nie kąsa, pyska me ma, tylko dziureczkę jak ziarno, którą powietrze w ciebie ciągnie i nim żyje. Jeszcze powolniejszy daleko nad żółwia w chodzeniu, bo ledwo na łokieć przez dzień uczołga się. Kolor na sobie odmienia często, taki na siebie biorąc, do jakiego się zbliża. Czerwonej jednak maści i żółtej nigdy na siebie nie bierze. (…)

KOŃ jaki jest, każdy widzi.

KOZY
, śmierdzący rodzaj zwierząt (…). Według Naturalistów uszyma i nosem oddychają, w nocy widzą jak koty, sowy, puhacze, nietoperze. Wątrobę kozią jedząc, wzrok ludzki naprawuje się, owszem oddala się ślepota. Tygrys zwierz mięsa koziego nigdy nie jada, pierwej na śmierć, niż na tę potrawę rezolwowany. (…)

KRÓLIK dziki, polny (…) od niektórych zającem mniemany. Według dziewiątej Księgi Nierembergiusa w Historii naturalnej (…) chartowi wielkością się równają, głowę mają na kształt kocicy, po całym ciele taranciznę; rączości extraordynaryjnej (…).

LAMPARD (…) zwierz do charta podobny, po sobie czarne mający centki, bardzo człekowi nieprzyjazny, na oczy i twarz się jego porywający, przecież ludzkie lubiący excrementa, które w lesie w jakim wysoko zawiesiwszy naczyniu, zwabisz lamparta, że skacząc do nich, umorduje się, a wtedy złowiony bywa. (…)

LEW Królem jest Zwierząt; z natury swojej bardzo się lęka ognia i koguta piejącego. Do gniewu się animuje ogonem. Człekowi rzucającemu się na ziemię nie czyni wiolencji. (…)

LIS, LISZKA, jest Symbolum chytrości; często rozciągnąwszy się na ziemi, udają się za zdechłe, interim ptactwo jako to Wrony, Kruki, na ścierw appetyczne, zlatują się, chcąc tego w sobie pochować trupa; w tym Liszka je łowi, dusi, pożywa. (…)

MAŁPA (…) zwierz kosmaty, głową i twarzą coś pochodzi na człeka. Bardzo dowcipne Stworzenie, łapkami, jak Człek rękoma wszystko robiące (…).

OSIEŁ pijąc, głęboko pyska nie zanurza w wodę, by sobie wielkich nie zamaczał uszu (…). Jest lenistwa i gnuśności oraz stupiditatis Symbolum. (…)

PIES z wielu cnót swoich notandus, niech też do mego przyjdzie Zwierzyńca. A żeby innych nie straszył Zwierząt, zwyczajnym "nie rusz" terminem, uspokajam go. (…)

RYŚ (…) także ucentkowany, jako Tygrys. (…) Myśliwi łowią go, wino nastawiwszy, którym upiły, idzie im in praedam.

SŁOŃ (…) z Zwierząt największy (…). Przypisują mu docilitatem, pojętość wielką we wszystkim. Pismo nawet pojmuje i swoim nosem długim albo trąbą (…) pisze. (…)

TYGRYS (…) wielkiej srogości Zwierz, wielkością do Charta miernego, formą do Kota podobny, cętki czarne po sobie mający, sam będąc jasno płowy, wiatru najczujniejszcgo między Zwierzętami. Gdy jest głodny, dziwney jest rączości i prędkości, a syty powolny. (…)

WIELBŁĄD (…) jaki jest, żywy jednym, drugim malowany bywa obiectum w oczach. Jest bardzo swojej pamiętny urazy i po długim czasie na swoim pastwiący się Adwersarzu. Nigdy czystej nie pije wody, aż ją pierwej nogą zamęci i pokłóci. (…)

WILK tę ma o sobie mówienia materiam, że jest Zwierz żarłoczny, szkodliwy. (…)

poniedziałek, 4 listopada 2024

Czy próżnia to nic?

„Świat fizyki od dawna zdaje sobie sprawę, że próżnia nie jest całkowicie pusta, ale jest wypełniona wahaniami próżni - złowieszczym kwantowym migotaniem w czasie i przestrzeni.” („Fizyka w Szkole z Astronomią” 2023, nr 6, s. 43)

Próżnia - w rozumieniu tradycyjnym – jest równoznaczna z pustą przestrzenią, natomiast w fizyce oznacza stan o najniższej energii. Arystoteles uznawał, że – jako niebyt – nie jest możliwa, ale Evangelista Torricelli doświadczalnie dowiódł jej istnienia. Ponieważ w listopadzie niektórych czasem ogarnia jesienna melancholia 😊, poruszymy ten temat - obecny w literaturze i sztuce w wielu odmianach.

Próżnia, pustka, nieobecność, brak… Znamy je choćby z obrazów Juliana Fałata („Krajobraz zimowy z rzeką”) i Józefa Chełmońskiego („Kuropatwy”). Rozległe, martwe przestrzenie. Ale „natura horret vacuum” głosi łacińskie przysłowie, toteż ów „horror vacui” różnie próbowano zwalczyć. Na przykład maksymalnym wypełnieniem przestrzeni (por. niektóre barokowe obrazy). Nie pomyślano jednak, że może to… stan?

… Jakiś brak w sercu, niezajęte miejsce, stan po rozstaniu, np. „Jestem niczyj” Edwarda Stachury, „Gwóźdź”, „Samba na rozstanie” Jonasza Kofty.
Nieobecność - metonimia śmierci, np. „Mrok na schodach, pustka w domu” Bolesława Leśmiana, „Dobranoc matce” Anny Kamieńskiej (TUTAJ), czasem spotęgowana istnieniem tego, co pozostało po nieobecnym (np. „Kot w pustym mieszkaniu” Wisławy Szymborskiej, „Bliscy i oddaleni” Jana Twardowskiego) lub nieistnieniem (np. „Tren VIII” Jana Kochanowskiego).
Martwota krajobrazu, np. „W nicość śniąca się droga…” Leśmiana, „Przez turnie, pustki...” Kazimierza Przerwy-Tetmajera, „Droga” Cormaca McCarthy’ego (TUTAJ) … Pustkowie, np. pustynia (TUTAJ), „Urszula Kochanowska” Leśmiana), „Próżnia” Stanisława Korab-Brzozowskiego:

„Drzewo samotne, obnażone
Podnosi chude swe ramiona,
Rozpaczy hymny śle chropawe
Do stalowego nieba próżni.
Pod drzewem stoi krzyż zmurszały,
Na nim rozpięty Chrystus kona,
Wznosząc swe oczy beznadziejne
Do stalowego nieba próżni.”


Brak poczucia przynależności, np. „Niemowa”, „Dookoła mgła” Edwarda Stachury:

„Jak długo pisana mi jeszcze włóczęga? (…)
Lecz gdzie jest ten dom, jak tam idzie się doń?
Gdzie jest ta stanica, gdzie progi te są?
Tam most jest na rzece, za rzeką jest sad;
Tam próżnia się kończy, zaczyna się świat.”


I inne oblicza osamotnienia, np. „Przypadki Robinsona Crusoe” Daniela Defoe, „Wieża” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, „Serce to samotny myśliwy” Carson McCullers (TUTAJ),  „S@motność w sieci” Janusza Leona Wiśniewskiego. Może jeszcze cytat z „Jądra ciemności” Josepha Conrada? "Żyje się tak samo, jak śni - w pojedynkę" (o opowiadaniu - TUTAJ). Wreszcie – pełna nadziei próba przełamania samotności: „wejdziemy w świat - próżnią, aby wyjść - ogrodem” („Łąka”, VI, Leśmiana).
Poszukiwanie sensu, np. „Dziewczyna” Leśmiana.
… Człowiek w matni, życie jako pułapka, np. „Studnia i wahadło” Edgara Allana Poe, „Czekając na Godota” Samuela Becketta, „Kufer” Kazimierza Wierzyńskiego:

„Wszystkie strony świata otwarte
A wyjścia z żadnej”


Genesis – prapoczątek i apokalipsa spełniona - porażenie okrucieństwem, np. „Przypowieść” Krzysztofa Kamila Baczyńskiego:

„Pan Bóg uśmiechnął się i wtedy powstała ziemia (…)
Światło przenika do ziemi, a ziemia blask przygarnia;
bory wrastają w powietrze, powietrze od lasów - czarne.
Zwierzęta wnikają w korę, a kora porasta życie
i niewidzialne, w przestrzeni, wiruje ziemi odbicie.
Wtedy są wszystkie kolory, każdy od innych różny,
które są wszystkie te same pod szklaną kopułą próżni.”


Oraz „Wyzwanie” tego poety:

„Kto wierzy, że w niedzielne popołudnie
nad pyłem odświętnych przechodniów
spadło siedem nieboskłonów w zawiei planet, a w próżni
sypano garściami dukaty płonących pochodni?”

Próżnia bywa metonimią pustki, braku, nieobecności, nieistnienia. Nie jest „niczym”. Na pewno nie w literaturze.

piątek, 1 listopada 2024

Książki (nie)zapomniane - „Najmilsze chwile są zawsze krótkie”

Niektórzy twierdzą, że pomaganie daje sporo satysfakcji, czyni lepszym i szczęśliwszym. Inni są zdania, że męczy. Kolejni przekonują, iż stanowi złudny rodzaj autopsychterapii, bo altruista rośnie we własnych oczach. A może wyciągający dłoń do innych uważają, że uczynione dobro do nich wróci? Czy takie przypuszczenie byłoby rodzajem pozbawionego bezinteresowności handlu? A jednak… skąd się bierze w tym młodym człowieku rozpierająca radość, jak właśnie nie z tego, że żyje głównie dla innych?

Jeannot - bohater Lęków króla Salomona (L’Angoisse du roi Salomon) ROMAINA GARY’EGO (właśc. Romana Kacewa, pseud. Émile Ajar, 1914-1980) – jest młodym paryskim taksówkarzem. Punktem zwrotnym w jego egzystencji staje się nietypowe spotkanie z panem Salomonem, byłym producentem… męskich spodni. Starzec był kiedyś ze wzajemnością zakochany w Corze, piosenkarce – królowej sceny – obecnie zapomnianej. Coś tych dwoje poróżniło. Ot, zwykła sprzeczka czy nieopatrzna uwaga? Kto wie… Ale oddalili się od siebie – tylko w przestrzeni, bo nadal o sobie pamiętają. Żadne jednak nie chce zrobić pierwszego kroku ku pojednaniu.

Pan Salomon od lat pomaga ludziom. Można by nowocześnie powiedzieć, że w formie „teleporad”. Osamotniona Cora bardzo potrzebuje obok siebie człowieka. Jeannot zgadza się na jego propozycję i zaczyna wspierać byłą gwiazdę rozrywki. Nie potrafi odmówić przysługi. Znajomość przeradza się nawet w romans młodzieńca ze starszą panią. Jeannot wmawia sobie, że postępuje szlachetnie i naprawdę chce tak czynić. Po jakimś czasie odkrywa, jak wiele kobieta znaczyła dla Salomona. I znowu działa w pełni bezinteresownie – zamierza ich ponownie do siebie zbliżyć…

„Najmilsze chwile są zawsze krótkie”. Rozmowy podnoszące na duchu i dające nadzieję. Uśmiechy rzucone w biegu, z których po czasie wyrastają barwne kwiaty radości. Gesty ogromniejące wdzięcznością. Od tamtego ważnego spotkania (kolejnej chwili!) życie Jeannota wypełniło ciche szczęście. Nie czuł „ciężaru” pomagania. Doświadczał tylko zadowolenia. Był przekonany, że warto tak żyć. Zrozumiał, czym jest ciche szczęście. Wydoroślał.

Romain Gary (pseud. Emile Ajar), Lęki króla Salomona, przeł. Maria Braunstein, Agnieszka Daniłowicz-Grudzińska, Warszawa 1982. ISBN 8307007631 (sygn. 99961, 127218).