"I może z galanteryjnego kupca zostałby na dobre uczonym przyrodnikiem, gdyby znalazłszy się raz w teatrze nie zobaczył panny Izabeli. Siedziała w loży z ojcem i panną Florentyną, ubrana w białą suknię. Nie patrzyła na scenę, która w tej chwili skupiała uwagę wszystkich, ale gdzieś przed siebie, nie wiadomo gdzie i na co.” („Lalka” Bolesława Prusa, rozdz. „Medytacje”).
Są w domach mieszkalnych i teatrach. Służą do odpoczynku, prowadzenia obserwacji, często do czynności prozaicznych. Zastanówmy się nad motywem LITERACKICH BALKONÓW.
Najsławniejszy jest ten, pod którym stał Romeo i prowadził wdzięczny dialog z ukochaną ("Romeo i Julia" Williama Szekspira, akt II, sc. 2). Do tego „wysokiego balkonu” nawiązała po wiekach Halina Poświatowska w wierszu „* * * [Jestem Julią...]”. Nie tylko ona. Jednak po raz pierwszy pojawił się w literaturze znacznie wcześniej. Już u schyłku średniowiecza. W Sieci opublikowano interesujący artykuł (TUTAJ), w którym autor dokonuje własnego przekładu fragmentu „Boskiej Komedii” Dantego Alighieri (Cz. „Czyściec”, Pieśń IX, wersy 1-3, o Dantem – TUTAJ), w którym motyw także się pojawia. Co interesujące, w polskich tłumaczeniach go brak. Zaglądamy więc do oryginału:
„La concubina di Titone antico
già s'imbiancava al balco d'orïente,
fuor de le braccia del suo dolce amico”
i do przekładu Juliana Korsaka:
“Starożytnego kochanka Tytona,
Uchodząc z objęć swego nałożnika,
Już białym rąbkiem w wschodniej wiała bramie”
Z literatury dawnej wart przypomnienia jest „Dekameron” (Dzień piąty. Opowieść czwarta. „Słowik”) Giovanniego Boccaccia i frywolna opowiastka o Ricciardo Manardim i jego lubej, Katarzynie, którzy dzięki podstępowi dziewczyny spędzają noc na jej balkonie. Zdarzenie kończy się przyłapaniem przez rodziców panienki i… małżeństwem młodych.
Coś z literatury bliższej naszym czasom? Uroczy wiersz "Na ulicy Słowiczej” Jana Brzechwy:
"Na ulicy Słowiczej, na ulicy zmyślonej
Nie ma wcale kamienic, tylko same balkony.
Pozawieszał je nigdyś na pozornych zawiasach
Obłąkany architekt, który nie żył w tych czasach. (…)
Na balkonach są róże, a na różach słowiki;
Róże mdleją po nocach od słowiczej muzyki (…)
A ty błąkasz się nocą po ulicy Słowiczej
Pełna westchnień tłumionych i niewiernych słodyczy,
I ku górze wyciągasz przezroczyste swe dłonie,
Bym ukazał się tobie na zmyślonym balkonie."
Oraz „Oczekiwanie” Julii Hartwig:
„Tak, w taką właśnie burzę czerwcową (…)
Drzewa na mokrej ulicy staną jak olbrzymy
I rzucą się w ciemność spragnione kwiaty z balkonów.”
A z prozy? „Każdy dom potrzebuje balkonu” Riny Frank. Opowieść o dziewczynie dorastającej w Hajfie, która z czasem wyjdzie za mąż za architekta z Barcelony. W jej życiu nie braknie chwil pogodnych i szczęśliwych, ale będą też problemy i smutki. Najważniejsze, że będzie dom – ważny punkt na horyzoncie zdarzeń.
Wreszcie Miron Białoszewski. Balkon swojego warszawskiego mieszkania wspominał w „Donosach rzeczywistości”, np. we fragmencie „Zapały, zapędy”:
”24 marca, licho mnie o 6 rano podkusiło wylać jedną [butelkę] ze starą wodą na balkon. (…) Tylko że rozlewało się tylko w deszcz. Dla niepoznaki. (…) Więc rozlewam na balkon. Metodą rozprysku. Ostrożnie. Odprysło coś z tego. Poleciało w dół. Na kant balkonu pode mną. Tarabanienie do drzwi. Lecę. Dozorczyni. Z sąsiadką spode mnie.”
Skończyło się to sporą awanturą. Kolejne wzmianki mamy w „Szumach, zlepach, ciągach” (np. we fragmentach „Topola”, „Mniejsze lato” i innych):
„Sierpień. Wciąż jest. Co otworzę balkon, to wpadam w wielki dzień. Ludzie w koszulach, bez marynarek. Ludzie w cienkich strojach idą (…) i idą, idą.”
„6 września o świcie znów otworzyłem balkon. Znów ciepło. Bardzo.
- W sztachetach balkonu odbija się niebo?
Nie, a może? Nie, to latarnia.”
„Więc w tych długich dniach o świtku nieraz wystawiałem siebie na balkon. Oglądałem, liczyłem drzewa.”
„Staję na balkonie – uciecha jest – pachnie, kurzu jeszcze nic, dzień nie nadgryziony, ulica ludzi się nie nabyła, wietrzyk owiewa ciepło”
„Dziś rano otworzyłem balkon i zajrzałem z daleka w dół. Mgławo, pustawo. Uleciało półmrozkowate powietrze. Topola z resztką liści, pod nią zbite w kupę gołębie. A w środku babina w palcie. Sypie im żarcie.
– Tak, to to…
– to cała ta strona
dnia zimnego
zamkniętego…”
Jest jeszcze jeden ważny balkon - teatralny. Ten z „Lalki” zna każdy (były) uczeń (o lekturze TUTAJ). Mamy go też w innych powieściach, np. w „Portrecie Doriana Graya” Oscara Wilde’a. Oto fragment rozmowy lorda Henryka z Dorianem:
„- Otóż siedziałem sam w obrzydliwie ciasnej loży, mając wprost przed sobą ordynarną kurtynę. Uchyliwszy nieco portiery, rozejrzałem się po sali. Było to coś niesłychanie jaskrawego, przepełnionego mnóstwem kupidynów i rogów obfitości, niczym trzeciorzędny kołacz weselny.”
Balkon. Symbol wieloznaczny. Metafora wyniesienia, władzy, wyższych pragnień. I ten niemetaforyczny – na którym można poczytać książkę, opalać się lub – jakże prozaicznie! – wysuszyć pranie.