poniedziałek, 28 października 2024

„Na balkonach są róże, a na różach słowiki”

"I może z galanteryjnego kupca zostałby na dobre uczonym przyrodnikiem, gdyby znalazłszy się raz w teatrze nie zobaczył panny Izabeli. Siedziała w loży z ojcem i panną Florentyną, ubrana w białą suknię. Nie patrzyła na scenę, która w tej chwili skupiała uwagę wszystkich, ale gdzieś przed siebie, nie wiadomo gdzie i na co.” („Lalka” Bolesława Prusa, rozdz. „Medytacje”).

Są w domach mieszkalnych i teatrach. Służą do odpoczynku, prowadzenia obserwacji, często do czynności prozaicznych. Zastanówmy się nad motywem LITERACKICH BALKONÓW.

Najsławniejszy jest ten, pod którym stał Romeo  i prowadził wdzięczny dialog z ukochaną ("Romeo i Julia" Williama Szekspira, akt II, sc. 2). Do tego „wysokiego balkonu” nawiązała po wiekach Halina Poświatowska w wierszu „* * * [Jestem Julią...]”. Nie tylko ona. Jednak po raz pierwszy pojawił się w literaturze znacznie wcześniej. Już u schyłku średniowiecza. W Sieci opublikowano interesujący artykuł (TUTAJ), w którym autor dokonuje własnego przekładu fragmentu „Boskiej Komedii” Dantego Alighieri (Cz. „Czyściec”, Pieśń IX, wersy 1-3, o Dantem – TUTAJ), w którym motyw także się pojawia. Co interesujące, w polskich tłumaczeniach go brak. Zaglądamy więc do oryginału:

„La concubina di Titone antico
già s'imbiancava al balco d'orïente,
fuor de le braccia del suo dolce amico”

i do przekładu Juliana Korsaka:

“Starożytnego kochanka Tytona,
Uchodząc z objęć swego nałożnika,
Już białym rąbkiem w wschodniej wiała bramie


Z literatury dawnej wart przypomnienia jest „Dekameron” (Dzień piąty. Opowieść czwarta. „Słowik”) Giovanniego Boccaccia i frywolna opowiastka o Ricciardo Manardim i jego lubej, Katarzynie, którzy dzięki podstępowi dziewczyny spędzają noc na jej balkonie. Zdarzenie kończy się przyłapaniem przez rodziców panienki i… małżeństwem młodych.

Coś z literatury bliższej naszym czasom? Uroczy wiersz "Na ulicy Słowiczej” Jana Brzechwy:

"Na ulicy Słowiczej, na ulicy zmyślonej
Nie ma wcale kamienic, tylko same balkony.

Pozawieszał je nigdyś na pozornych zawiasach
Obłąkany architekt, który nie żył w tych czasach. (…)

Na balkonach są róże, a na różach słowiki;
Róże mdleją po nocach od słowiczej muzyki (…)

A ty błąkasz się nocą po ulicy Słowiczej
Pełna westchnień tłumionych i niewiernych słodyczy,

I ku górze wyciągasz przezroczyste swe dłonie,
Bym ukazał się tobie na zmyślonym balkonie."

Oraz „Oczekiwanie” Julii Hartwig:

„Tak, w taką właśnie burzę czerwcową (…)
Drzewa na mokrej ulicy staną jak olbrzymy
I rzucą się w ciemność spragnione kwiaty z balkonów.”


A z prozy? „Każdy dom potrzebuje balkonu” Riny Frank. Opowieść o dziewczynie dorastającej w Hajfie, która z czasem wyjdzie za mąż za architekta z Barcelony. W jej życiu nie braknie chwil pogodnych i szczęśliwych, ale będą też problemy i smutki. Najważniejsze, że będzie dom – ważny punkt na horyzoncie zdarzeń.

Wreszcie Miron Białoszewski. Balkon swojego warszawskiego mieszkania wspominał w „Donosach rzeczywistości”, np. we fragmencie „Zapały, zapędy”:

”24 marca, licho mnie o 6 rano podkusiło wylać jedną [butelkę] ze starą wodą na balkon.  (…) Tylko że rozlewało się tylko w deszcz. Dla niepoznaki. (…) Więc rozlewam na balkon. Metodą rozprysku. Ostrożnie. Odprysło coś z tego. Poleciało w dół. Na kant balkonu pode mną. Tarabanienie do drzwi. Lecę. Dozorczyni. Z sąsiadką spode mnie.”

Skończyło się to sporą awanturą. Kolejne wzmianki mamy w „Szumach, zlepach, ciągach” (np. we fragmentach „Topola”,  „Mniejsze lato” i innych):

„Sierpień. Wciąż jest. Co otworzę balkon, to wpadam w wielki dzień. Ludzie w koszulach, bez marynarek. Ludzie w cienkich strojach idą (…) i idą, idą.”

„6 września o świcie znów otworzyłem balkon. Znów ciepło. Bardzo.
- W sztachetach balkonu odbija się niebo?
Nie, a może? Nie, to latarnia.”

„Więc w tych długich dniach o świtku nieraz wystawiałem siebie na balkon. Oglądałem, liczyłem drzewa.”

„Staję na balkonie – uciecha jest – pachnie, kurzu jeszcze nic, dzień nie nadgryziony, ulica ludzi się nie nabyła, wietrzyk owiewa ciepło”

„Dziś rano otworzyłem balkon i zajrzałem z daleka w dół. Mgławo, pustawo. Uleciało półmrozkowate powietrze. Topola z resztką liści, pod nią zbite w kupę gołębie. A w środku babina w palcie. Sypie im żarcie.
– Tak, to to…
– to cała ta strona
 dnia zimnego
 zamkniętego…”


Jest jeszcze jeden ważny balkon - teatralny. Ten z „Lalki” zna każdy (były) uczeń (o lekturze TUTAJ). Mamy go też w innych powieściach, np. w „Portrecie Doriana Graya” Oscara Wilde’a. Oto fragment rozmowy lorda Henryka z Dorianem:

„- Otóż siedziałem sam w obrzydliwie ciasnej loży, mając wprost przed sobą ordynarną kurtynę. Uchyliwszy nieco portiery, rozejrzałem się po sali. Było to coś niesłychanie jaskrawego, przepełnionego mnóstwem kupidynów i rogów obfitości, niczym trzeciorzędny kołacz weselny.”

Balkon. Symbol wieloznaczny. Metafora wyniesienia, władzy, wyższych pragnień. I ten niemetaforyczny – na którym można poczytać książkę, opalać się lub – jakże prozaicznie! – wysuszyć pranie.

piątek, 25 października 2024

"Jak długo, leniwcze, chcesz leżeć?"

„Na tapczanie siedzi leń,
Nic nie robi cały dzień.”

(Jan Brzechwa, Leń)

20 października przypadł Międzynarodowy Dzień Leniwca. To miłe zwierzątko, ale dziś  przypomnimy kilka (-u?) literackich leni(wców). Pojawiają się już w tekstach najdawniejszych - w bajkach Ezopa, do których później bezpośrednio nawiązywali Biernat z Lublina („Kto lecie proznuje, zimie poczuje”) i najsławniejszy bajkopisarz Zachodu - Jean de la Fontaine („La Cigale et la Fourmi”) - oraz w „Biblii”: „Jak długo, leniwcze, chcesz leżeć? A kiedyż ze snu powstaniesz?” (Prz 6, 6-11). Także w innych miejscach (np. Prz 6, 6-11; 26, 13-16; 12, 27; 19, 15; 24, 30-34; Syr 33, 38). Średniowiecze pozostawiło nam w spadku „Satyrę na leniwych chłopów”, a renesans – „Żywot człowieka poczciwego” (Kapitulum XVI. 8. Gospodarstwo jesienne domowe) Mikołaja Reja:

„Nuż też ćwikiełki w piec namiotawszy a dobrze przypiekszy, nadobnie ochędożyć, w talerzyki nakrajać, także w faseczkę ułożyć, chrzanikiem, co nadrobniej ukrążawszy, przetrząsać, bo będzie długo trwała, także koprem włoskim, troszkę przetłukszy, przetrzęsać, a octem pokrapiać, a solą też trochę przesalać (…). Albo też rydzyków nasolić, grzybków nasuszyć, a cóż to za praca? (…) Ale leniwemu niedbalcowi wszytko się trudno widzi.”

Najwięcej literackich leni sportretował chyba Ignacy Krasicki w „Bajkach i przypowieściach” („Daremna praca”, „Pszczoła i szerszeń”, „Woły krnąbrne”). Lenistwo było też przyczyną wielu nieszczęść Ślamazarki, uratowanej ostatecznie przez mądrą siostrę, w baśni
"Sprytna księżniczka, czyli przygody Filutki" Charlesa Perraulta. I tak lenie wędrują przez karty książek aż po współczesność (np. „Dyzio Marzyciel” Juliana Tuwima, „Światło po południu” Józefa Czechowicza).

„Krewną” lenistwa, często jego konsekwencją, jest nuda, o której była mowa niedawno. Strzeżmy się więc lenistwa!

Ps. O wadach i słabościach ludzkich w tekstach kultury - TUTAJ. Zainteresowanych plastycznym ujęciem motywu odsyłamy do obejrzenia obrazu „Nuda” (L'ennui) Gastona de La Touche'a (1854-1913) - TUTAJ.

poniedziałek, 21 października 2024

Literacka anatomia

Gdziekolwiek współcześnie zajrzeć, tam porusza się temat ciała. Może aż za często. Jednowymiarowo. Poczytajmy więc o anatomii… literackiej. Tak, jej element mamy w poetyce, konkretnie – stopę (miarę wierszową), do której nawiązał Leopold Staff w tytule tomiku „Śladem stopy antycznej”.

Ciało ludzkie jako motyw? Czemu nie! Cały tom - "Anatomię" - poświęcił mu Jarosław Marek Rymkiewicz. Bardzo często pisali o nim Bolesław Leśmian (np. „Ciało me wklęte w korowód istnienia...”) i Krzysztof Kamil Baczyński (np. "Biała magia", „Ciało”, „Co jest we mnie”, "Dwie miłości"). Żartobliwie nawiązała do niego Wisława Szymborska w „Konkursie piękności męskiej”. Swoistą "teorię" części ciała ("gęby", "łydki", "nogi" i „pupy") stworzył Witold Gombrowicz w „Ferdydurke” (zob. TUTAJ). Elementy ciała są ważne w baśniach, np. palec („Ośla Skórka” Charlesa Perraulta, „Jaś i Małgosia” braci Grimm) i stopa („Kopciuszek”).

Ciało...
... w harmonii z duchem - jak antyczna kalokagathia…
... poddane nicości, często w opozycji do ducha, np. „Rozmowa Mistrza Polikarpa ze Śmiercią”, „Marność” Daniela Naborowskiego (idea vanitas – TUTAJ),
... zwiewne, eteryczne, uduchowione, np. kobiety-anioły z niektórych utworów romantyzmu i modernizmu, jak Ewa z "Dziadów części III" Mickiewicza,
... uwielbione, np. zmartwychwstały Chrystus,
... sponiewierane, sprofanowane, poranione, zmasakrowane, np. ukrzyżowanie (Ewangelie), „Ocalony”, „Drewno” Tadeusza Różewicza, "Apollo i Marsjasz" Zbigniewa Herberta, literatura obozowa i łagrowa… Zhańbione, np. „Błogosławiona, święta” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego (TUTAJ),
... starzejące się, np. "Starość" Mari Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej,
... szokujące fizjologią, np. literatura sowizdrzalska, niektóre wiersze Rafała Wojaczka i Anny Świrszczyńskiej z tomu "Jestem baba",
..."rozłożone" na czynniki, np. "Lekcja anatomii (Rembrandta)" Stanisława Grochowiaka...

Części ciała...

Głowa. Wzięła z niej początek Atena. Jest obrazem pozycji, jaką Chrystus zajmuje w Swym Mistycznym Ciele (1 Kor 11, 3). To najważniejsze teksty kultury. A inne przykłady? Satyryczne „Głowy do pozłoty” Jana Lama. Smutny wiersz "Z głową na karabinie" Baczyńskiego. Wędrówka do kraju Papuasów, czyli „Tomek wśród łowców głów” Alfreda Szklarskiego. Włosy pominiemy, bo były wspomniane (chociaż w innym kontekście) TUTAJ.

Noga, stopa, pięta. Związana z upadkiem pierwszych ludzi (Rdz 3, 15) i z ogłoszeniem dobrej nowiny (Iz 52, 7). Jest czułym punktem ciała Achillesa i „narzędziem pracy” Zeusowego posłańca – Hermesa. Jako pierwszy w Polsce postawił stopę na literackim Parnasie Jan Kochanowski (co z dumą ogłosił we wstępie do „Psałterza Dawidowego”). Pisano o niej w konwencji futurystycznej („Nogi Izoldy Morgan” Brunona Jasieńskiego), lirycznej („Żołnierz polski” Władysława Broniewskiego), groteskowej („Ferdydurke”), realistycznej („Czarne Stopy” Seweryny Szmaglewskiej - nazwa zastępu harcerskiego).

Nos. Tytuł groteskowego opowiadania Mikołaja Gogola i ważny organ dla Ani Shirley („Ania z Zielonego Wzgórza” Lucy Maud Montgomery).

Oko. Symbol wszechwiedzy i czujnej troski Boga (Za 3, 9; także źrenica - Ps 17, 8) oraz  badawcze spojrzenie Sędziego (Hbr 4, 13). Mitologiczny epitet stały (sowiooka Atena). Przykład z literatury staropolskiej? "Na oczy królewny angielskiej, która była za Fryderykiem, falcgrafem reńskim, obranym królem czeskim" Daniela Naborowskiego. A w XX wieku? "Elegia... [o chłopcu polskim]", "*** [niebo złote ci otworzę]" Baczyńskiego,  "Wypłakałem oczy niebieskie" Edwarda Stachury, „Elegia o śmierci Ludwika Waryńskiego” Broniewskiego, „Światło w oczy” Jonasza Kofty.

Ucho. Symbol Bożej wszechwiedzy (Mdr 1, 10) i ludzkiej powinności (Mt 11, 15; Łk 8, 8). Biblijną genezę ma też „Ucho igielne” – tomik poezji Leopolda Staffa i powieść Wiesława Myśliwskiego. Motyw trafił nawet do fantastyki (np. „Uranowe uszy” Stanisława Lema).

Usta. „Składnik” piękna Oblubienicy (PnP 4, 3-4. 11, tu także szyja) oraz forma wyrażenia miłości do człowieka (pocałunki) i Ojczyzny ("Rzadko na moich wargach..." Jana Kasprowicza). Pojawiają się w manifestach literackich („Nowe Usta” Tadeusza Peipera) i podniosłej liryce, brzmiącej jak manifest:

„Poeto, ty, który nas wspomnisz
Przydaj wagi naszych imion brzmieniu,
Aby usta raniły jak osty,
By nikt nie był samotny w cierpieniu!”
(„Abelard i Heloiza” Jonasza Kofty)

Ręce (palce, ramię) były wspomniane w miniony poniedziałek. Inne części ciała? Piersi – nie tylko opiekuńcza miłość Kościoła-Matki (PnP 4, 5), ale też ważny element piękna kobiety (np. „Melodia”  Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego). Plecy. Obecne jednakowo w poezji (np. „Garbus” Bolesława Leśmiana) i prozie, np. „Kawaler de Lagardère” (1 wyd. „Garbus”) Paula Févala. Żebra - „budulec” kobiety (Rdz 2, 21-22), do którego nawiązuje… kryminał „Żebro Adama” Antonia Manziniego.

Niektóre narządy wewnętrzne. Nerki. Znak Bożej wszechwiedzy o człowieku (Ps 7, 10; Ap 2, 23) i ludzkiego cierpienia (Hi 16, 13). Płuca. Często powiązane z chorobą, np. „Dama kameliowa” Alexandre’a Dumasa, nowele pozytywistyczne, „Śmierć” Ignacego Dąbrowskiego, „Z chałupy” (Sonet XXXIX) Jana Kasprowicza, „Elegia o śmierci Ludwika Waryńskiego” Broniewskiego. Serce - zob. TUTAJ i TUTAJ. Wątroba - organ połączony z męką Prometeusza, np. „Prometeusz” Jerzego Andrzejewskiego (TUTAJ).

piątek, 18 października 2024

Książki (nie)zapomniane - Suchy liść, odrobina czasu i prochu w oceanie wieków

PIERRE BARRET (1936-1988) - dziennikarz prasowy i radiowy, pisarz, historyk, autor piosenek. JEAN-NOËL GURGAND (1936-1988) - historyk i dziennikarz. Wspólnie stworzyli wspaniałą, pełną napięcia trylogię, w której zawarli imponującą wiedzę o czasach krucjat (z okresu 1183-1213), dołączywszy do każdej części wartościowe objaśnienia. Przewijają się tu królowie, rycerze, tajemniczy templariusze, rzesze mieszkańców Europy. Akcja obejmuje m.in. Francję, Anglię, Królestwo Jerozolimskie, Bizancjum. Oto pełne narracyjnego rozmachu "Turnieje Boże" (Les Tournois de Dieu).

Templariusz z Jeruzalem (LeTemplier de Jérusalem). Jest rok 1183. Jerozolimą włada Baldwin IV Trędowaty, ale miastu zagraża potężny Saladyn. Potrzebna jest III krucjata. Królowie Francji i Anglii – młody Filip i porywczy Ryszard Lwie Serce - stają na jej czele...

Wilem d'Encausse porzuca rodzinne Roquelongue, żonę (Awelinę) i dzieci. Wstępuje do zakonu Templariuszy, w którym przywództwo przejmuje Gerard de Ridefort. Rycerz uczestniczy w oblężeniu Akry. Później - wysłany do Jerozolimy przez następcę zaginionego Wielkiego Mistrza z tajną misją - trafia do niewoli, z której wychodzi dzięki pomocy sułtana, by wkrótce ponownie znaleźć się we więzieniu. Tu - w toku dziejowych zawirowań - zostaje zapomniany przez wrogów i swoich...
 
Grosz ubogich (La part des pauvres). We Francji rozpoczynają się walki o Normandię. W Jerozolimie umiera Saladyn. A w Rzymie papieżem zostaje Innocenty III i wzywa do nowej krucjaty. Pomimo pewnych oporów, idea dochodzi do skutku, chociaż nie daje spodziewanego efektu. Wskutek podstępnych działań weneckiego doży, Henryka Dandolo, rycerze obierają inny cel. Zdobywają i łupią Konstantynopol. Trwa "drugi akt Turniejów Bożych - a w sercu dziejów tkwią templariusze bardziej pobożni niż mnisi, bardziej rycerscy niż rycerze, coraz potężniejsi i coraz bardziej tajemniczy."

Wilem spędził w niewoli siedem lat. Pracował, był niewolnikiem, uciekł. Gdy nowy Wielki Mistrz przypomniał sobie o nim i o wiedzy na temat zakonu, jaką posiadał - z jego nakazu przemieszczał się po Europie, niepotrzebnie starając się nie dopuścić do ujawnienia niewygodnych dla Zgromadzenia spraw (bo sekrety odeszły w zapomnienie wraz ze śmiercią kolejnego zwierzchnika zakonu), by wreszcie zostać z niego wydalonym. Po latach dociera w rodzinne strony. Ale żona, osamotniona i rozgoryczona, ponownie owdowiała (bo jakiś czas temu wyszła za mąż za Jana des Douzes, przyjaciela Wilema). W pewien sposób utraciła też syna. Młodzieniec, naśladując ojca, żądny sławy wyruszył pod Konstantynopol. Nieszczęśliwa, znalazła ukojenie wśród katarów. Nie na długo. Wkrótce rozpoczęły się prześladowania sekty, a kobieta spłonęła na stosie w trakcie jednej z rzezi... Wilem był świadkiem masakry. Przeżywszy wstrząs, postanawia odbyć pokutę: "pójdzie do Composteli, zetrze na proch stopy i znikną pytania na starym szlaku pokrzepienia, odpokutuje, co należy odpokutować, i zrozumie, jeśli Bóg pozwoli, co należy zrozumieć."
 
I my pójdziemy na kraniec świata (Et nous irons au bout du monde). W Anglii Jan Bez Ziemi wojuje z ojcem – Henrykiem, i bratem - Ryszardem Lwie Serce. Z Rzymu papież nawołuje francuskiego władcę, by strącił Jana z tronu. Ten ostatni tworzy koalicję z Niemcami i Flamandami. Pod Toledo krzyżowcy walczą z Emirem Zielonym. Zaczyna się też krucjata dziecięca...

"W życiu ludzkim nadchodzi chwila, gdy człowiek zna więcej umarłych niż żywych". Wilem z grupą pątników podąża do Composteli. Wędrówka jest niebezpieczna, ale działa oczyszczająco. Tacy mężczyźni jak on "nie wymkną się przeszłości". Znowu ścigają go templariusze i znajdują u młodej Geraldy, z którą zamieszkał. Zostaje zrehabilitowany i może wrócić w ich szeregi. Ale on wybiera Drogę. Porzuca też kolejną kobietę. Wie, że jest już blisko, właściwie - u kresu… On - "suchy liść w tchnieniu Boga, odrobina czasu, odrobina prochu w oceanie wieków - człowiecze życie"…

Pierre Barret, Jean-Noel Gurgand, Turnieje Boże. T. 1, Templariusz z Jeruzalem. Powieść historyczna, tł. Anna Jędrychowska, Kraków; Wrocław 1984. ISBN 8308001867 (sygn. 107018/1, 107236/1).
Pierre Barret, Jean-Noel Gurgand, Turnieje Boże. T. 2, Grosz ubogich. Powieść historyczna, tł. Anna Jędrychowska, Kraków; Wrocław 1986. ISBN 8308012337 (sygn. 107018/2, 107236/2).
Pierre Barret, Jean-Noel Gurgand, Turnieje Boże. T. 3,  my pójdziemy na kraniec świata. Powieść historyczna, Kraków; Wrocław 1988. ISBN 8303017428 (sygn. 107018/3, 107236/3).

poniedziałek, 14 października 2024

Ręce nie zawsze są czyste…

15 października przypadnie Światowy Dzień Mycia Rąk, ustanowiony przez ONZ w 2008 roku, a dotyczący upowszechniania tej czynności na świecie. Przypomniał nam się piękny wiersz „Ręce” Ewy Lipskiej. Dotyczy innych zagadnień, ale jest tak bardzo inspirujący interpretacyjnie, że warto go sobie przypomnieć i trochę przybliżyć. Przy okazji pytanie: czy potrafisz podać minimum trzy związki frazeologiczne z rzeczownikiem "ręka", które nie występują w tym wierszu? Rozwiązanie na końcu tekstu.

„Te
które podajemy
do dymisji
Te
które nam się podają
za ręce
Te
którymi mocno trzymamy się
za głowę
Wszystkie
które dają nam
wolną rękę
przy wyborze decyzji

Te
które wymykają się
z rąk

Ręce
na których zawsze można polegać
jak na poległych”
(z tomu: Ewa Lipska, Przechowalnia ciemności i inne wiersze, Warszawa 1994).

Dominantą w wierszu jest – jak łatwo dostrzec - wykorzystanie mnogości i wieloznaczności stałych związków frazeologicznych i posługiwanie się nimi w celu ukazania różnorodności ludzkich postaw. Prześledźmy znaczenie licznych związków frazeologicznych, które poetka przywołała (w kolejności ukazywania się ich w tekście):
„podawać rękę, ręce” – znaczy: pomóc;
„podać się do dymisji” – zrezygnować ze stanowiska;
„podawać się za kogoś” – udzielić (fałszywych) informacji na swój temat;
„trzymać się za głowę” – martwić się;
„dać (komuś) wolną rękę” – pozwolić (komuś) samodzielnie decydować o czymś;
„wymykać się z rąk” – tracić;
„polegać (na kimś)” – móc (na kogoś) zawsze liczyć; mieć (do kogoś) pełne zaufanie.

Ponadto mamy tu paronomazję: „polegać jak na poległych”, która może sugerować, iż absolutnie godni zaufania są jedynie zmarli; na człowieku żyjącym zawsze można się zawieść. Wszystkie przywołane związki frazeologiczne ukazują dwuznaczność etyczną ludzkich zachowań.

I jeszcze „ręka”. Związki frazeologiczne z tym rzeczownikiem, które nie występują w tekście, to np. „ręka rękę myje”, „umywać ręce”, „podawać z rąk do rąk”, „złota rączka”.


piątek, 11 października 2024

Urok trybu przypuszczającego?

 Jeżeli... Gdyby... Pod warunkiem...

W podręcznikach gramatyki języka polskiego czytamy, że "tryb przypuszczający to jeden z trybów czasownika, mówiący, że dana czynność nie jest rzeczywista, ale hipotetyczna". W wielu językach, np. angielskim i francuskim, wyróżniamy trzy okresy warunkowe – między innymi czynności możliwe do wykonania w (dalszej) przyszłości ("Jeśli..., to...", "Pod warunkiem...") i niemożliwe do wykonania, bo coś już się w przeszłości odbyło ("Gdybym był...").

W 1999 roku Gabriel Garciá Marquez dowiedział się, że choruje na raka limfatycznego. Napisał list pożegnalny, który okrążył świat (głównie drogą elektroniczną). Oto fragment:

„Jeśli Bóg (...) podaruje mi odrobinę życia, wykorzystałbym ten czas najlepiej, jak potrafię. (...) Spałbym mało, śniłbym więcej. Wiem, że w każdej minucie z zamkniętymi oczami tracimy 60 sekund światła. Szedłbym, kiedy inni się zatrzymują, budziłbym się, kiedy inni śpią. Gdyby Bóg podarował mi odrobinę życia (...) rzuciłbym się ku słońcu.”

W obliczu Końca zrozumiał, jakie to ważne, by w dziełach miłości wyprzedzić poranek. Żył do 2014 roku. I Halina Poświatowska. W perspektywie nieubłaganie nadciągającej śmierci napisała „Urok trybu przypuszczającego”, w którym zawarła swoje tęsknoty i niespełnienia. W sytuacji podobnej. Granicznej.

Tryb przypuszczający. Kilka literackich przykładów? „Gdyby” Ignacego Krasickiego, „*** (Gdybym spotkał ciebie znowu pierwszy raz)” Bolesława Leśmiana, „Gdyby” Juliana Tuwima, "Modlitwa III" Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, w której jak refren pojawia się spójniki podrzędny "jeżeli", podniosły w tonie wiersz „Ach, gdyby nawet piec zabrali... Moja niewyczerpana oda do radości” Mirona Białoszewskiego. I Epilog „Pana Tadeusza" Adama Mickiewicza („O, gdybym kiedy dożył tej pociechy…”).

Była jednak poetka, która posługiwała się tą formą gramatyczną chętniej od innych: Wisława Szymborska. Uczyniła z niej element światopoglądu, w którym niepewność sądów, swoisty sceptycyzm stanowią ważną część osobistej epistemologii. Sposobem jego wyrażania są: 

nieco irytujące w odbiorze, ale kluczowe dla interpretacji nawiasy w "Rachunku elegijnym"…
bolesne „może” - refren niewiedzy w "Może to wszystko" oraz „jeżeli” w „"Komedyjkach” i "Wersji wydarzeń"…
smutne „gdyby” w (właśnie!) „Gdyby” – namysł nad tym, co powiedziałyby o nas rzeczy, gdyby umiały mówić…
Wreszcie jeden z najsławniejszych utworów - „W biały dzień” - próba stworzenia historii alternatywnej, czyli powojennej biografii Baczyńskiego. Oczywiście, gdyby… nie umarł:

„Do pensjonatu w górach jeździłby,
na obiad do jadalni schodziłby (…)
Czasami ktoś od progu wołałby:
"panie Baczyński, telefon do pana"
i nic dziwnego w tym nie byłoby,
że to on i że wstaje obciągając sweter
i bez pośpiechu rusza w stronę drzwi.
Rozmów na widok ten nie przerywanoby,
w pół gestu i w pół tchu nie zastyganoby,
bo zwykłe to zdarzenie, a szkoda, a szkoda,
jako zwykłe zdarzenie traktowanoby.”

Tak, „a szkoda, a szkoda”. Delikatny wyrzut, że kochamy poetę, gdy ginie. A przecież poeci żyją wśród nas…

I jeszcze jeden piękny utwór. Tym razem Jonasza Kofty (TUTAJ). Liryczne marzenie. „Jak pięknie by mogło być”. Czy nierealne? Nie. Wystarczy wziąć je sobie do serca i zacząć stosować:

„Jak pięknie by mogło być
Na ziemi wiecznie zielonej (…)
Wśród szczęku broni, zgiełku spraw
Krzyczą Kasandry wszystko wiedzące
Tu mądrość świata na nic się zda
Tu trzeba umieć spojrzeć w słońce (…)
Wśród krwi, pożogi toczy się gra
Codziennie jest Sąd Ostateczny
Tu mądrość świata na nic się zda
Musimy znów stać się dziećmi

Jak pięknie by mogło być
Ziemia jest wielką Jabłonią
Starczy owoców wystarczy cienia
Dla tych, co pod nią się schronią”

Ps. O gramatyce w poezji – TUTAJ.


poniedziałek, 7 października 2024

Literaccy nauczyciele (przedmiotów)

Często o nich piszemy, co nie dziwi. Dzisiaj znowu powrócimy do literackich portretów nauczycieli. Tym razem będą to nauczyciele przedmiotów. Pamiętamy niektórych belfrów? Na pewno Joannę Lipską z "A...B...C..." Elizy Orzeszkowej, Wawrzynkiewicza z "Pamiętnika poznańskiego nauczyciela" Henryka Sienkiewicza, Stanisławę Bozowską z "Siłaczki" Stefana Żeromskiego, Ambrożego Kleksa z „Akademii Pana Kleksa” Jana Brzechwy…

Najpełniejszą galerię nauczycieli przedmiotów mamy zapewne w cyklu "Felix, Net i Nika" Rafała Kosika. Począwszy od dyrektora – Juliusza  Stokrotki – poprzez wielu innych: Zenona Butlera (biologia), Wiesławę Czartoryską czyli  Próbówkę (chemia), Antoniego Czwartka (fizyka), Konstancję Konstantynopolską (geografia), Pana Cedynię (historia), Jerzego Wierszewskiego (informatyka), Jolantę Chaber (język polski), panią Christinę (język angielski), Cecylię Bąk czyli Ekierkę (matematyka), panią Szafran (muzyka), Zuzannę Zdrój (plastyka), Cyryla Borkowskiego czyli Cyborka (wychowanie fizyczne).

Najwięcej literackich portretów mają zapewne poloniści. W poezji są obecni np. w "Lekcji gramatyki" Jerzego Harasymowicza, "Lekcji polskiego - Słowackim" Ernesta Brylla. Jeszcze więcej ich w prozie. Wystarczy wymienić np. Skowrońskiego i jego następcę – Chabrowskiego ze "Wspomnień niebieskiego mundurka" Wiktora Gomulickiego, Sztettera z "Syzyfowych prac" Żeromskiego, Rylskiego (Wąsa) z „Grubego” Aleksandra Minkowskiego, Bladaczkę z "Ferdydurke" Witolda Gombrowicza i Czesława Dmuchawca z "Opium w rosole" Małgorzaty Musierowicz.

Bardzo wyraziście rysują się powieściowi historycy, np. Paweł Gąsowski z "Szatana z siódmej klasy" Kornela Makuszyńskiego i Tymoteusz Misiak (Alcybiades) ze "Sposobu na Alcybiadesa" Edmunda Niziurskiego. Spośród nauczycieli biologii (przyrody) szczególnie pamiętamy Rosińską (Szuflę) z uroczej powieści „Szkolny lud, Okulla i ja” Niziurskiego i "Pana od przyrody", któremu poetycki hołd oddał Zbigniew Herbert.

A inni? Spośród chemików wymienimy np. Trąbaczewskiego ze „Szkolnego ludu…”. W tej samej powieści mamy nauczycielkę geografii, panią Kocię, „wuefistę” Soczewiaka (Geparda) oraz fizyka – pana Ostańko. Tego ostatniego przedmiotu uczy również pan Pieróg (będący zarazem wicedyrektorem) w „Kwiecie kalafiora" Musierowicz.

Matematycy to kolejna grupa dość często literacko portretowana. Przykłady? Nogacki z "Syzyfowych prac", Kwas z opowiadania „Jutro klasówka” Niziurskiego, Pościkowa z "Szóstej klepki" Musierowicz i Ewa Jedwabińska z "Opium w rosole" tej samej autorki. Coś z poezji? Może być "Pan od matematyki" Czesława Miłosza, czyli nawiązanie do wspomnianego wiersza Herberta:

„nie rywalizuję z panem od biologii
który tłumaczy dzieciom czego dowiodły
prawa natury”

Języki obce? Tu na pewno wspomnimy Rudolfa Leima, romanistę z "Syzyfowych prac" i nauczycielkę tego samego przedmiotu, tytułową „Madame” z „romansu edukacyjnego” Antoniego Libery.

Wreszcie nauczyciele nieczęsto portretowani w literaturze, czyli katecheci. Wiersz „Śmietnik” Jana Twardowskiego:

Najgorsze starsze klasy
na lekcjach religii
trochę zabawy
trochę Antychrysta
nie zabieraj pytań
pozostaw niepokój
na wiarę śmietnik spada
a taka wciąż czysta

Poeta słynął z dobrotliwego humoru, dlatego jego wierszem („W klasie”) zakończymy ten przegląd:

Ryczą w klasie dokazują
najgrzeczniejszych kotem szczują
ryczą biją się po łapie
chcą położyć się na mapie
na przyrodzie lepsza draka
wypchanego szczypią ptaka
nogi skrzeczą skrzypią ławki
kogoś biorą za nogawki
piszczą wyją głośno chrapią
książkę do religii drapią
Nagle sfrunął anioł biały
mówi - lubię te kawały

Ps. Niektóre poetyckie wizerunki nauczycieli przedstawiałyśmy TUTAJ.


piątek, 4 października 2024

Książki (nie)zapomniane - Męstwo zawsze pojawia się tam, gdzie jest ugruntowane człowieczeństwo

„Był koniec czerwca. Nazajutrz po spóźnionych deszczach (…) lato wybuchnęło nagle na niebie i nad domami. (…) Fale żaru i światła nieprzerwanie zalewały miasto.”

„Na stromych zboczach wypalonych aż do kości, tu i ówdzie chrzęścił biały oset. Upał (…) huczał niby w palenisku (…). Trzeszczały pnie dębów (…) w kredowym niebie otwierała się przepastna wyrwa (…), skąd ział dech pieca i gorączki.”

„Na wzgórzach nigdy jeszcze nie było podobnego lata. Bo i zresztą tegoż dnia ten sam czarny upał jął zatapiać prowincje południowe falami od pierwszej chwili nadzwyczaj agresywnymi.”

Pierwszy cytat pochodzi z „Dżumy” Alberta Camusa (w tłumaczeniu Joanny Guze, TUTAJ), drugi i trzeci – z „Huzara na dachu” (Le Hussard sur le toit) JEANA GIONO (1895-1970). Oba utwory przedstawiają obraz zarazy. U Giono – cholerę azjatycką, która dotarła do Prowansji i (pod równie jak u Camusa bezlitośnie palącym słońcem) sieje spustoszenie. A jeśli przypomnimy jeszcze inne wielkie utwory ukazujące zarazę, np. „Karła” Pära Lagerkvista (TUTAJ) czy „Narcyza i Złotoustego” Hermanna Hessego (TUTAJ), stworzymy pewien bardzo interesujący ciąg tekstów. Może warto by je ze sobą zestawić? Jeśli to zrobimy, to w innym czasie.

Pierwsza połowa lat trzydziestych XIX stulecia. Angelo Pardi, młody włoski oficer przemierza miasteczka i wioski malowniczego francuskiego Południa. Dopiero z ostatnich rozdziałów dowiemy się, że jest garibaldczykiem o arystokratycznych korzeniach i zabił w pojedynku człowieka, który „sprzedawał republikanów władzom austriackim, a jego ofiary umierały w lochach”. Otrzymał wówczas wybór – więzienie lub ucieczka. Wybrał to drugie, a szpiedzy udali się w ślad za nim. Zbiegł do Aix-en-Provence. Akurat zaczynała się epidemia…
 
Jeździec zrazu spotyka niewielu ludzi, by z czasem widzieć ich coraz więcej… Martwych… Zagrożenie wzmaga się z każdą chwilą, bo cholera już „kroczyła jak lew przez miasta i lasy (…). Wynoszono bezlitośnie umarłych, bywało nawet, że na chwilę przed prawdziwym zgonem”. Pogoda i przyroda jej sprzyja. Drapieżne słońce atakuje tak samo, jak szponiaste ptaki. Wszechogarniająca śmierć jest tuż przed nim i za nim. I obok niego. Tylko do czasu udaje się omijać kordony sanitarne. W jednym z miasteczek omal nie traci życia, posądzony o zatrucie studni. Chwilowy azyl znajduje w opuszczonym domu, który jednak – jak się wkrótce okazuje – ma mieszkankę. Hrabiankę Paulinę de Théus, córkę lekarza z Rians. Jej mąż - o 45 lat od niej starszy, co chętnie akcentuje – prawdopodobnie został zatrzymany w kwarantannie. Pragnie go odszukać. Rycerski Angelo – po nieudanej próbie odwiedzenia jej od pomysłu niebezpiecznej wyprawy - oferuje pomoc. I tak wędrują do Manosque, nie mogąc liczyć na nikogo, a wręcz przeciwnie – wszędzie napotykając nieufność, wręcz wrogość. I chyba właśnie na przekór temu, co wokół nieludzkie, mężczyzna wykazuje się niesamowitym męstwem, które zawsze wyrasta tam, gdzie jest ugruntowane człowieczeństwo. Wspólnie z odważnym lekarzem i zakonnicą z miejscowego klasztoru odwiedza opuszczone domy, pełne zwłok w popłochu i przerażeniu porzuconych przez członków rodziny i krewnych. Wypuszcza z kwarantanny czekających na śmierć. Wreszcie dokonuje czynu najbardziej heroicznego – ratuje od śmierci Angelę. Tylko ją…
 
A potem? Wyrusza naprzeciw swojemu przeznaczeniu. Ku nowemu wyzwaniu?

Ps. Tego autora: „Kamień”, „Arkadio…, Arkadio…” – TUTAJ, „Zbieg” – TUTAJ.

Jean Giono, Huzar na dachu, przeł. Julian Rogoziński, Warszawa1974 (sygn. 62774).