poniedziałek, 30 września 2024

Krewni Vladimira i Estragona

„Nie musimy już sami czekać na noc, czekać na Godota, czekać... by czekać. Walczyliśmy cały wieczór zdani wyłącznie na siebie. Teraz mamy to już za sobą. Już jest jutro” mówi Vadimir w „Czekając na Godota” Samuela Becketta. Optymista. Nie wie, że OCZEKIWANIE jest jedną z najistotniejszych czynności w życiu. Ale ważne, by było twórcze, nie jałowe. Bohaterowie dramatu są jednak pasywni. Prowadzą dialogi nieodmiennie sprowadzające się do tych samych konkluzji. Gdy nadchodzi godzina czynu - dezerterują. Czekają nie ruszając się z miejsca. Podobnie beznadziejna jest egzystencja bohaterki dramatu „Stara kobieta wysiaduje” Tadeusza Różewicza.

Czekanie jest w jakimś sensie spokrewnione z tęsknotą, więc powinno być aktywne. Dlatego, że spodziewamy się nadejścia określonej godziny, osoby, wydarzenia. Na przykład wakacji (te już za nami, ale będą kolejne), ferii zimowych czy nowego roku akademickiego (gdy odwiedzają nas sympatyczni studenci) - i to jest powód, dla którego podejmujemy temat😊. Nadzieja jest w „Wierszu o radosnym czekaniu” Zuzanny Ginczanki  i w „Zaczekaj” Jana Twardowskiego:

"niewysłuchane w przyszłości dojrzewa
to niespełnione dopiero się staje"

Jeden z najpiękniejszych wierszy poety! Pokazuje, że czekanie jest... dynamiczne, aktywne. Takie przekonanie triumfuje też w tekście „Dni, których nie znamy” Marka Grechuty:

"Ważne są tylko te dni,
których jeszcze nie znamy."

Nuta niepewności brzmi zaś w "Kobiecie, która czeka" Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, „Czekam…” Leopolda Staffa i w „Nie domykajmy drzwi” Ewy Lipskiej:

„Na te słowa czekamy jak na stacje spóźnione
Na dziewczyny czekamy, na dziewczyny zamglone
Wiatr nam okna zamyka, zatrzaskują się bramy
Ktoś się nocą przemyka za człowieka przebrany”

Czekanie – działanie, podejmowane codziennie na nowo. Kto czeka, wie, kogo pragnie ujrzeć. Ale musi uczynić krok, wejść na drogę, na której możliwe jest spotkanie. Oczekiwanie nie jest stagnacją, inercją, ale treścią życia. Jest działaniem. Może właśnie tak brzmi definicja miłości, jak ją sformułowała Anna Kamieńska: „Kochać - znaczy czekać” („Notatnik 1965-1972”). W czekaniu widzieli też sens biblijny Ojciec syna marnotrawnego, stale wypatrujący powrotu dziecka (Łk 15, 1-32) i bohaterka współczesnego opowiadania „Kobieta z bukietem” Erica-Emmanuela Schmitta, cierpliwie co dnia odwiedzająca dworzec (TUTAJ). Prawdziwe czekanie nigdy nie jest pasywne, chociaż boli jak miłość. Tak dzieje się u bohaterów Stefana Żeromskiego: Tomasza Judyma  (rozdział „Przyjdź” z „Ludzi bezdomnych”) i starego Cedzyny („Doktor Piotr”), czy w opowiadaniu Jarosława Iwaszkiewicza („Nowa miłość”).

Oczekiwanie jest też ważne w przyjaźni („Opowieść dla przyjaciela” Haliny Poświatowskiej):

„Nie umrę jeszcze, poczekam, poczekamy razem; my umiemy przecież pięknie czekać, na życie, na śmierć, na cokolwiek...”

i w sytuacji pozornie bez wyjścia – wówczas towarzyszy cichej nadziei („Inny świat” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego):

„Tylko w więzieniu łatwo jest zrozumieć, że życie bez czekania na cokolwiek nie ma najmniejszego sensu i wypełnia się po brzegi rozpaczą.”

Czy czekanie – tęsknota za Nieobecnym (nie tylko człowiekiem, ale też zdarzeniem!) – jest już potencjalnym spotkaniem, możliwym dialogiem, realizowanym w subtelnym, dyskretnym wymiarze? Albert Einstein napisał: "Przeciwieństwem mówienia nie jest słuchanie, przeciwieństwem mówienia jest czekanie".

Fot. Pixabay.com

piątek, 27 września 2024

Nasz Mały leksykon Filmowy - Filmy (nie)zapomniane: "Równiny nieba" (1982) Iana Pringle’a

Australijskie Wielkie Góry Wododziałowe. Urzekające krajobrazy. Rozległe, trudne do ogarnięcia wzrokiem przestrzenie. Śpiew ptaków i szelest liści. Czy to sielanka? Dla nich jednak nie. Wręcz przeciwnie - klatka bez wyjścia. Potrzask.
 
"Równiny nieba" (The Plains of Heaven) Iana Pringle’a. Obsada filmu liczy 6 osób. Przez większość czasu obserwujemy tylko dwie - Cunninghama i Barkera. To technicy. Pracują na odległej od cywilizacji stacji przekaźnikowej. Ich dzień to głównie obserwacja ekranów, urozmaicana jedynie drobnymi odstępstwami od nużącej rutyny. Starszy mężczyzna dogląda hodowli fretek, młodszy wypełnia wolny czas  konserwacją urządzeń, paleniem papierosów i przejażdżkami na motocyklu po okolicznych wzgórzach. Ale najgorsze są noce. Bardzo długie. Wywołują lęk. Więcej – przerażają. Cunninghama prześladują koszmary i obsesja, że króliki podgryzają ich urządzenia. Barker też odczuwa niepokój, ale topi go w alkoholu.
 
Atmosfera napięcia narasta. Słusznie Amerykanie nadali u siebie filmowi tytuł „Panic Station”. Musi dojść do uzewnętrznienia skrywanych emocji. Obaj wiedzą, że już długo nie wytrzymają tej samotności na odludziu…   
 
I pewnego dnia Cunningham dewastuje urządzenia. Ucieka przed siebie. Byle dalej od miejsca, które wyssało jego siły duchowe. Do stacji przybywa Lenko, mężczyzna ze spółki, by wziąć udział w poszukiwaniu zbiega. Daremnie. Barker zostaje zmuszony do napisania raportu o wydarzeniu, a później udaje się do Melbourne. Miasto wydaje mu się złowrogie i obce. Wraca w góry. Odnajduje obłąkanego kolegę. Opiekuje się nim. Ochrania. Zabiera do szpitala. Za późno. Cunningham umiera, a Barker czuje, że musi jeszcze raz udać się do stacji. Do swobody czy… klatki, do które tak przywykł, że nie wyobraża sobie bez niej życia?

Film obyczajowy? Nie. Raczej thriller. Niezwykły. Niesamowity. Tajemniczy. Zapadający w pamięć. Inny  niż wszystkie. Wart obejrzenia i refleksji, bo na pewno zawiera coś znacznie głębszego, niż się w pobieżnym odbiorze wydaje.

"Równiny nieba" (The Plains of Heaven). 1982. Reż. Ian Pringle. Australia. 80 min. Główne role: Reg Evans (jako Cunningham) i Richard Moir (jako Barker).

poniedziałek, 23 września 2024

"Wiem, co kocham: życie" (Antoine de Saint-Exupéry)

"Wiem, co kocham: życie" napisał Antoine de Saint-Exupéry w "Ziemi, planecie ludzi". Przez Europę (i południe Polski) przetoczyły się wody powodzi. Wielu ludzi ruszyło na pomoc. Po tej tragedii chyba głębiej zaczęliśmy rozumieć, czym jest i jak wielką ma wartość ŻYCIE. O jego sens na swój sposób pyta chyba każdy. Albert Schweitzer - pastor, teolog, muzykolog, lekarz – stworzył etykę czci dla życia (zob. TUTAJ i TUTAJ). Z tej postawy wynikają i jego biografia, i inne bohaterskie postawy rzeszy osób sławnych, ale też (a może głównie) bezimiennych lub mało znanych. Są wśród nich heroiczne matki (TUTAJ), twórcy fundacji (o dziele Sue Ryder napisałam w miniony piątek), lekarze, pionierzy walki ze straszliwymi chorobami (np. TUTAJ), pielęgniarki i pielęgniarze, wolontariusze… Napiszemy o kilku pięknych postaciach. Wypada zacząć od nauczycieli…

„Są dwie drogi, aby przeżyć życie. Jedna – to żyć tak, jakby nic nie było cudem. Druga - to żyć tak, jakby cudem było wszystko.” (Albert Einstein)

„Kochaj świt i zmierzch i codzienny trud,
Złoty warkocz życia splataj, życie to jest cud.”
(„Obudź serca”, z repertuaru Seweryna Krajewskiego)


Nauczycielka: Ludwika Wawrzyńska (z domu Koralewska). Udowodniła, że życie dzieci jest warte... życia. Mieszkała w hotelowym baraku, w którym 8 lutego 1955 r. wybuchł pożar. U sąsiadki przebywało czworo dzieci. Rozbiwszy drzwi siekierą, trzykrotnie wracała do płonącego pomieszczenia i uratowała całą czwórkę. Jednak poparzenia okazały się śmiertelne. Gdy nadeszła matka maluchów, wbiegła do mieszkania i spłonęła. Nie wiedziała, że one żyją…

Wisława Szymborska, Minuta ciszy po Ludwice Wawrzyńskiej [wiersz], z tomu „Wołanie do Yeti” (1957).
Ludwika Wawrzyńska, „Fizyka w Szkole” 1955, nr 2, s. 57.


Lekarz, wychowawca, pisarz: Janusz Korczak. Także udowodnił, że wartość życia najpełniejszym blaskiem lśni wówczas, gdy... można je oddać. Na pewno głęboko pomyślał, nim zanotował w „Pamiętniku”: „Ciężka to rzecz urodzić się i nauczyć się żyć. Pozostaje mi wiele łatwiejsze zadanie: umrzeć”.

Erich Dauzenroth, Janusz Korczak. Życie dla dzieci, tł. Teresa Semczuk, Kraków 2005. ISBN 83-7318-263-2 (sygn. cz III-1/36 b).
Aleksander Lewin, Gdy nadchodził kres... Ostatnie lata życia Janusza Korczaka, Warszawa 1996. ISBN 83-02-06375-4 (sygn. cz III-1/32 b).
Joanna Olczak-Ronikier, Korczak. Próba biografii, Warszawa 2011. ISBN 978-83-7414-077-5 (sygn. 168508).
Także ponad 150 artykułów.
Ten blog – TUTAJ.


Lekarze: Wanda Błeńska, Stanisława Leszczyńska. Błeńska. „Matka trędowatych”. Ceniona specjalistka w dziedzinie zwalczania choroby. Przez kilkadziesiąt lat leczyła mieszkańców i szkoliła kadry medyków w Ugandzie. Leszczyńska. W nieustannym cieniu śmierci pomagała przyjść na świat tysiącom dzieci w oświęcimskim piekle. Ani jedno - odebrane przez tę położną w obozowych warunkach – nie urodziło się z powikłaniami.

Bohdan Bejze (zebrał, oprac.), Macierzyńska miłość życia. Teksty o Stanisławie Leszczyńskiej, Warszawa 1984 (sygn. 108363).
Grażyna Dopierała (zebrała, oprac.), Matka Trędowatych. Spotkania z dr Wandą Błeńską, „W Drodze” 1995, nr 1, s.  52-70 (Czytelnia).
Teresa Olearczyk, Mama z Auschwitz, „Wychowawca” 2021, nr 3, s. 28-31 (Czytelnia).


Działaczka społeczna: Emilia Sczaniecka. Organizowała pomoc medyczną i materialną dla walczących podczas powstania listopadowego i styczniowego. Służyła jako siostra miłosierdzia. Ukrywała emisariuszy. Do końca żyła dla innych.

Emil Marat, Piątki, kumy i klaudynki. Powstanie styczniowe - zaczyn rewolucji w postrzeganiu społecznej roli kobiet, „Mówią Wieki” 2023, nr 10, s. 10-13 (Czytelnia).
W. Pawlik, Emilia Sczaniecka - samarytanka i wychowawczyni wielu młodych pokoleń, „Wychowawca” 1998, nr 1, s. 12-13 (Czytelnia).
Marek Rezler, Emilia Sczaniecka 1804-1896, Poznań 1984 (sygn. cz  K XXVI-1/10 a).
Dioniza Wawrzykowska Wierciochowa, Emilia Sczaniecka. Opowieść biograficzna, Warszawa 1970 (sygn. 49669).


Piosenkarka, tancerka, aktorka: Hanka Ordonówna (właśc. Marianna Tyszkiewicz, z domu Pietruszyńska, pseud. Weronika Hort). Po zwolnieniu z zesłania w Uzbekistanie, organizowała pomoc dla polskich sierot. Ewakuowana wraz z sierocińcem przez Bombaj do Bejrutu. W „Tułaczych dzieciach” napisała: „Chociaż w morzu nieszczęść, w jakich utonęła ludzkość, ta historia garstki tułaczych dzieci jest kroplą, niemniej może trafi do serc tych wszystkich, którym troska o lepsze jutro bliźniego jest celem, którzy walczą o sprawiedliwy, miłosierny, ludzki świat.”

Hanka Ordonówna (Weronika Hort), Tułacze dzieci, Warszawa 1990. ISBN 83-06-02050-2 (sygn. ZS 129994).

Podróżnik, pisarz, poeta: Raoul Follereau. Zainicjował obchody Światowego Dnia Pokoju i Światowego Dnia Trędowatych. Do dziś prężnie działa jego fundacja.

Raoul Follereau, Księga miłości, Roma 1972.
Nikt nie ma prawa być szczęśliwy sam, Zielonka 2000 (tych pozycji nie mamy w zbiorach).


Podróżnicy, odkrywcy: Roald Amundsen, Fridtjöf Nansen. Amundsen. Zginął spiesząc na ratunek wyprawie Umberto Nobilego - człowieka, który potratował go nieuczciwie (TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ). Nansen. Po zwycięstwie rewolucji październikowej pomagał rosyjskim uchodźcom politycznym wydostać się kraju. Wydawał paszporty, wspierał materialnie (o nim także TUTAJ, TUTAJ).

Albert i Gilbert Barillé (aut. serii), Byli sobie podróżnicy. 6 [Film], Warszawa 2008 (sygn. DVD 2266).
Alina i Czesław Centkiewiczowie, Człowiek, o którego upomniało się morze, Warszawa 1966 (sygn. 41585).
Alina i Czesław Centkiewiczowie, Fridtjof co z ciebie wyrośnie? Opowieść o Nansenie, wyd. 9, Warszawa 1981. ISBN 83-10-08097-2 (i nast. wyd., sygn. 95374, 122150, 122150).


Studenci, kibice sportowi: Nando Parrado, Roberto Canessa. 12 października 1972 r. w Chile miał się odbyć mecz rugby, na który z Urugwaju poleciało 45 osób wraz z załogą. Samolot rozbił się w Andach. Niektórzy pasażerowie zginęli od razu. Ci, którzy przeżyli, przez 72 dni czekali na ratunek. Pomoc dotarła, bo Nando i Roberto – w sportowych butach, bez odpowiedniego sprzętu - przeszli ponad 100 km przez góry i ją sprowadzili. Uratowano 16 osób. Canessa później został lekarzem.

Michał Krupiński, Zagubieni w Andach, „Geografia w Szkole” 2013, nr 1, s. 44-46 (Czytelnia).

Frank Marshall (reż.), Alive. Dramat w Andach [Film], Warszawa 1994.

Post scriptum. W literaturze pięknej też mamy wspaniałe, choć fikcyjne bohaterskie postaci. Wystarczy wspomnieć Tomasza Judyma z „Ludzi bezdomnych” Stefana Żeromskiego (TUTAJ), Sidneya Cartona z „Opowieści o dwóch miastach” Charlesa Dickensa (TUTAJ), Bernarda Rieux z „Dżumy” Alberta Camusa (TUTAJ), prostego chłopa o wielkim sercu z „Wszystko płynie” Wasilija Grossmana. I wiele innych osób…

piątek, 20 września 2024

Książki (nie)zapomniane: Promyk światła, który zdumiony przemknął przez noc

Piękna, filigranowa kobieta o ujmującym uśmiechu. I wulkan niespożytej energii, przemieszczający się między kontynentami jak ptak – posłaniec nadziei, tryskający pomysłami, podejmujący wciąż nowe wyzwania. Tak, to ta sama osoba. SUE RYDER (1923-2000). Pielęgniarka, działaczka społeczna, niosąca pomoc chorym i ubogim świata, założycielka fundacji, autorka autobiografii „Jutro należy do nich” (And The Morrow is Theirs). Dla ścisłości - autobiografii doprowadzonej do pewnego momentu, poza którym były kolejne lata tworzenia dzieł trwających do dziś.

„O słońce, wzejdź nad krwawiącymi sercami, kwitnąc w kwiatach porannych, gdy orgia pochodni pychy upadnie w popiół”. To motto, czyli cytat z „Owocobrania” Rabindranatha Tagore (o nim TUTAJ). Bo chyba - jak wielki myśliciel - też była przekonana, że do pyszałków należy „dzisiaj”, a do ubogich i odrzucanych – „jutro”.

Cóż zatem wspominała?
… Dzieciństwo w Leeds. Dom rodzinny usytuowany w pobliżu slumsów i wspólną zabawę z ich małymi mieszkańcami. Dobroć matki…
… Pamięć o śmierci poległego w I wojnie światowej starszego brata, wyrażającą się w tym, że ojciec na wieść o zdarzeniu założył czarny krawat i odtąd już zawsze go nosił…
… Szkołę z internatem…
… Lato 1939 roku, które „było wyjątkowo piękne, a w ostatnim tygodniu sierpnia dni ciche i słoneczne”…
… Pracę w ruchu oporu. Korpus pielęgniarek, do którego wstąpiła jako młodziutka, niepełnoletnia ochotniczka. Lotnicze bazy szkoleniowe cichociemnych. Liczne kraje, np. Tunezję i Włochy. I różnych ludzi, mijających jak barwne błyski w mozaice zdarzeń, co lapidarnie streściła: „Pożegnania towarzyszyły całemu mojemu życiu”…
… Aktywność powojenną: współpracę z Czerwonym Krzyżem i innymi organizacjami, z czasem słabnącymi w zapale. Pracę w Departamencie Prawnym Brytyjskiej Komisji Kontroli. Odwiedzanie francuskich i niemieckich więźniów, cierpiących w szpitalach, dostarczanie leków, organizowanie odpoczynku dla chorych, inwalidów, byłych więźniów obozów koncentracyjnych, wizyty domowe. Podróże w różne części świata. Zawsze z cytatem ofiarowanym przez matkę i postępując w jego myśl: „przed nieznanym nie drżyj i co ci niesie los, nie pytaj”…
… Założenie Fundacji z główną siedzibą w Cavendish…
… Małżeństwo z Leonardem Cheshire, brytyjskim obserwatorem przy zrzuceniu bomby atomowej na Nagasaki i twórcą własnej Fundacji, budującej domy dla byłych więźniów, ułomnych, nieletnich. Narodziny dzieci: Jeromy’ego i Elizabeth…
… Wzniesienie leprozorium w Indiach, domów Suffolk, Hickleton, Stagenhoe. Aktywność w Jugosławii…
… Szukanie pomocników w wielkim dziele miłosierdzia dla spragnionej pokoju Ziemi. Korowód ofiarodawców. Niezliczone licytacje, apele radiowe, objazdowe koncerty, kiermasze świąteczne, sklepy, organizowane w celu pozyskania funduszy. Słowa wypowiedziane o ludzkiej hojności do dociekliwego dziennikarza: „spodziewałam się cudu i rzeczywiście stał się cud”…

Specjalny rozdział: „Polska - ruina i odbudowa”, przynosi szereg miłych słów pod adresem naszych rodaków. Ryder budowała między innymi sanatoryjne domy w Konstancinie, współdziałając z cieszącą się wielkim autorytetem prof. Eleonorą Reicher, kierującą w ministerstwie Departamentem Zdrowia.

Po wielu latach pracy sformułowała wniosek: „Doświadczenie (…) nauczyło mnie, że wysiłek jednostki może zmienić życie drugiego człowieka.” Nic, co czynimy dla innych, nie jest małe, niepotrzebne, nieważne. Wszystko ma wartość, bo jest konkretną pomocą. W młodości, w ośrodku szkolenia cichociemnych znalazła pudełko od papierosów, na którym ręka nieznanej osoby zapisała: „Czym było twoje życie? Promykiem światła, który zdumiony przemknął przez noc.” Czym było życie Sue Ryder? Właśnie tym.

Sue Ryder, Jutro należy do nich, przeł. Tadeusz Szafrański, Warszawa 1978 (sygn. 82559).

poniedziałek, 16 września 2024

Książki (u) Agathy Christie (odsłona druga) – cz. 2

Dzisiaj dalszy ciąg literackich nawiązań w twórczości Agathy Christie.

WYBRANE OPOWIADANIA

Z tomu „Świadek oskarżenia” (The Hound of Death), sygn. 178492

„Lampa” (The Lamp), przeł. Grażyna Ronikier, Dorota Malinowska

„- Czy przypominasz sobie te słowa?
„Cóż to za lampa, którą Los oświetla
drogę swym dzieciom, błądzącym w ciemności?
- To ślepy instynkt – odparły Niebiosa”.

Z tomu „Śmiertelna klątwa” (Miss Marple's Final Cases), sygn. 178597

„Azyl” (Sanctuary), przeł. Agnieszka Bihl

„Wpadające przez okno słońce oświetliło coś, co wyglądało na nieprzebrany stos błyszczących klejnotów: czerwonych, niebieskich, zielonych i żółtych.
- Jaskinia Aladyna – zauważyła panna Marple.”

„Dziwny żart” (Strange Jest), przeł. Agnieszka Bihl

„ – Obawiam się, że nasz problem jest straszliwie banalny. Chodzi po prostu o zakopane skarby – powiedział Edward.
- Naprawdę? Ależ to brzmi ekscytująco!
- Wiem. Jak „Wyspa skarbów.” Tyle że nasza sprawa nie jest tak romantyczna.”

“Śmiertelna klątwa” (The Case of the Caretaker), przeł. Agnieszka Bihl

Osią fabuły jest powrót do domu marnotrawnego syna majora Laxtona, Harry’ego, mężczyzny z przeszłością szybko stającą się tematem plotek w małomiasteczkowym środowisku…

Z tomu „Tajemnica lorda Listerdale’a” (The Listerdale Mystery), sygn. 179135

„Domek Pod Słowikami” (Philomel Cottage), przeł. Adela Drakowska

„Stale powracały do niej tamte słowa: „Ten człowiek jest ci całkowicie obcy. Nic o nim nie wiesz.” Wraz z nimi stawała jej w pamięci wyraziście utrwalona twarz Geralda, gdy mówił: „Czy masz na myśli, Alix, jakieś… tajemnice alkowy Sinobrodego?”

„Metamorfoza Edwarda Robinsona” (The Manhood of Edward Robinson), przeł. Adela Drakowska

„Edward Robinson z westchnieniem odłożył „W okowach miłości” i wyjrzał przez okno kolejki podziemnej.”

„Przygoda pana Eastwooda” (Mr Eastwood's Adventure), przeł. Adela Drakowska

„Pan Eastwood popatrzył w sufit. Potem spojrzał w dół na podłogę. Stamtąd przesunął wolno wzrok na ścianę po prawej stronie. Następnie, z dużym wysiłkiem, jeszcze raz skierował spojrzenie na stojącą przed nim maszynę do pisania.
Dziewiczo biała kartka skalana była tytułem wypisanym drukowanymi literami.
˂Tajemnica drugiego ogórka˃ – oto co tam zostało napisane. Chwytliwy tytuł.”

„Znów się rozmarzył. Szal Tysiąca kwiatów. Co znaleziono na podłodze przy ciele ofiary? Oczywiście nie znaleziono niczego, cała bowiem historia była wyssana z palca. Chodziło o skupienie jego uwagi, a narrator niczym Szeherezada przerwał w najbardziej podniecającym momencie. (…). Wyciągnął z maszyny kartkę papieru i założył nową. Wystukał tytuł:
„˂Tajemnica hiszpańskiego szala˃.”

Z tomu “Tajemniczy Pan Quin” (The Mysterious Mr Quin)

Postać pana Quina – mającego szczególną inklinację do zakochanych oraz… zmarłych – jest przestawiona jako Arlekin, czyli błazen z komedii dell'arte. Jego nieoczekiwane pojawienie się zawsze zwiastuje tragedię. Szczególna, choć trudna do zdefiniowania więź łączy go z panem Satterthwaite, pragnącym odgrywać rolę obserwatora zdarzeń, ale mimowolnie stającym się ich ważnym bohaterem.

“Człowiek z morza” (The Man from the Sea)

Anthony Cosden jest – w opinii swojego lekarza - umierający. Po dwudziestu latach przybywa na wyspę, która miała pewne (sam nie wie, jak ważne!) znaczenie w jego życiu. Nie przypuszcza, że… spotka dawną miłość i odnajdzie syna. Oryginalna odsłona historii Tristana i Izoldy.

“Twarz Heleny”
(The face of Helen)

Jeszcze jedna reinterpretacja mitu o Helenie trojańskiej. A w tle miłość, usiłowanie zbrodni, samobójstwo i… restauracja o nazwie z innej opowieści („Arlekin”).

Z tomu „Wczesne sprawy Poirota” (Poirot’s Early Cases), sygn. 178438

„Jak rosną kwiaty w pani ogródku?” (How Does Your Garden Grow?), przeł. Anna Rojkowska, Andrzej Milcarz

Dziecięca rymowanka:
„Panno Maryniu, pytam bez skutku,
Jak rosną kwiatki w pani ogródku?
Muszli i dzwonków równe grządki
Jak ładne panny stoją w rządku.”

Ps. Nie kryminalne, ale kulinarne wątki w twórczości Christie – TUTAJ i TUTAJ.


piątek, 13 września 2024

Książki (u) Agathy Christie (odsłona druga) – cz. 1

Agatha Christie lubiła cytować! W niemal wszystkich swoich utworach nawiązywała – mottem, schematem fabularnym, podobieństwem postaci, dosłownym przytoczeniem czy jeszcze w inny, finezyjny sposób – do wielkich (i mniejszych) dzieł literackich. Także plastycznych, jak np. w „Zwierciadło pęka w odłamków stos” (The Mirror Crack'd from Side to Side) czy „Niedzieli na wsi” (The Hollow) oraz muzycznych, np. w kilku opowiadaniach z tomu „Tajemniczy Pan Quin (The Mysterious Mr Quin)  lub w „Uśpionym morderstwie” (The Sleeping Murder). Sporo jej literackich reminiscencji wytropiłyśmy TUTAJ. Dzisiaj jeszcze kolejne. Kto znajdzie następne? Warto czytać Christie również pod takim kątem!

WYBRANE POWIEŚCI

„A.B.C.”, przeł. Tadeusz Jan Dehnel, sygn. 169801

„Pan Cust wyszedł z kina Royal i spojrzał w niebo. Wieczór był piękny, naprawdę piękny. Przypomniał mu się wiersz Browninga:
Bóg jest na niebie, na ziemi dobrze się dzieje…”

„Policjant wprowadził dżentelmena w średnim wieku, bardzo podobnego do Lokaja Żaby z ˂Alicji w Krainie czarów˃”.

„Jaki mógł być cel pisania (…) listów? Zwrócenie uwagi na zbrodnię.  (…) Chodziło o to, żeby zwrócić uwagę na kilka morderstw, na ich serię. Chyba to wasz wielki Szekspir napisał: „W lesie nie widzi się drzew?”
Nie sprostowałem literackiego błędu Poirota.”

„Lady Clarke powiedziała, że brat jej męża to w gruncie rzeczy jeszcze chłopiec. (…) W jego pokoju znalazłem książkę Nesbit zatytułowaną „Przygoda przyjeżdża pociągiem.” To ostatecznie rozproszyło moje wątpliwości.”

„Karaibska tajemnica” (A Caribbean Mystery), przeł. Magdalena Gołaczyńska, sygn. 178414

„Musiała podjąć decyzję. Pytanie brzmiało, czy ma pozwolić majorowi spoczywać w pokoju, czy nie? (…) Zacytowała szeptem: „Duncan legł w grobie; po gorączce życia śpi dobrze…”

„Panna Marple czuła się jak bezsilny posłaniec Wszechmogącego i miała ochotę wykrzyczeć niemal biblijne pytania: Kto za mną pójdzie? Kogo poślę w moim imieniu?”

„Była to nowa publikacja na temat chorób nerwowych. Książka otworzyła się sama na stronie, gdzie znajdował się opis symptomów manii prześladowczej i różnych innych symptomów schizofrenii oraz pokrewnych dolegliwości. Nie była to książka naukowa, lecz taka, którą mógł zrozumieć każdy laik.”

„Poranek i wieczór. Nadszedł dzień ostatni – powiedziała do siebie panna Marple.”

„Panna Marple (…) położyła się do łóżka. Przeczytała kilka wersetów z dzieła świętego Tomasza à Kempis, które trzymała przy łóżku, a potem zgasiła światło.”

Panna Marple dokładnie widziała ciało dziewczyny na dnie zatoczki. (…) Leżała wśród liści i sitowia. Przypominało to trochę scenę z „Hamleta” z Molly w roli Ofelii.”

„Pan Rafiel zwrócił się do niej:
- Mów, Nemezis – rzekł. – Musimy mieć jakiś finał.”

“Kot wśród gołębi” (Cat Among the Pigeons), przeł. Krystyna Bockenheim, sygn. 180264

„Strzępy dziwnych myśli przemknęły jej przez głowę. Grota Aladyna… Małgorzata i szkatułka klejnotów… (W zeszłym tygodniu były w Covent Garden na „Fauście”)… Kamienie przynoszące nieszczęście…”

„Pewnie wyda się to panu idiotyczne, nie zostawić sobie jednego wielkiego rubinu czy szmaragdu na pamiątkę. Widzi pan, on był muzułmaninem, ale pozwalał czasem czytać sobie Biblię. I czytaliśmy ten fragment o kobiecie, której cena była wyższa nad rubiny. Nie chcę żadnych kamieni…”

„Nemezis”
, przekład własny

“Trzy siostry. O tym właśnie myślałam, to czułam i to powiedziałam do siebie, gdy weszłam do Old Manor House. Zostałam w nim bardzo uprzejmie przyjęta przez Lavinię Glynne. Jest coś złowrogiego w tym stwierdzeniu “trzy siostry”. Kojarzy się z trzema siostrami z rosyjskiej literatury i trzema wiedźmami z „Makbeta”. Wydawało mi się, że w domu panowała atmosfera smutku, a gdzieś w głębi czuło się głębokie nieszczęście; atmosfera lęku walczyła z zupełnie innym nastrojem, który mogłabym opisać jedynie jako normalność.”

„Słonie mają długą pamięć”
(Elephants can remember), przekład własny

„Pani Oliver siedziała w milczeniu (…).
- Pamiętam, że powiedziała pewnego razu coś, ale zastanawiam się, co miała na myśli - powiedziała Pani Carstairs.
- Myślę, że coś o rozpoczęciu nowego życia, w związku ze św. Teresą z Avila – pani Oliver wyglądała na zaskoczoną. – Ale jak mi się to skojarzyło? Chyba czytałam jej “Życie”. W każdym razie, powiedziała, że to cudowne, gdy kobieta czuje przypływ nowych sił. Nie tego sformułowania użyła, ale podobnego. Chodziło o to, że gdy kobiety mają czterdzieści, pięćdziesiąt lat, nagle pragną rozpocząć nowe życie. Teresa of Avila rozpoczęła.”

“- To było samobójstwo? – zapytał Poirot.
- A cóż innego? – powiedział nadinspektor Garroway. (…)
- Przykro mi – ciągnął Poirot – że pana tak trudziłem. Jestem podobny do zwierzęcia lub dziecka z jednej z książek waszego Kiplinga.  Cierpię z powodu nieuleczalnej ciekawości.
- Nieuleczalna ciekawość – dodał nadinspektor. – Kipling pisał dobre historie. Znał się na swojej robocie.”

“To jest historia śmierci, czyż nie? Właściwe dwóch śmierci. Gdy mowa o podwójnym samobójstwie, myśli się o nim jak o pojedynczej śmierci. To jest u Szekspira lub skąd tam ten cytat pochodzi: ˂Nawet w śmierci nie byli rozłączeni˃.”

"Ciekawe, jak człowiek nie może sobie przypomnieć nazwisk. (…) Margaret Preston-Grey mieszkała w tej części kraju (…) zostałam polecona jako guwernantka do dwójki jej dzieci. W ten sposób tam się znalazłam. Mówię jedynie o drugiej siostrze, ponieważ tylko ona mieszkała w domu podczas mojego pobytu w tamtym miejscu. (…) Pamiętam, że dziewczynka miała imię wzięte z Szekspira. Rosalinda albo Celia."
 
"Według mnie, mamy nie tylko morderstwo i samobójstwo, ale również – mogę to tak nazwać – egzekucję, a także tragedię. Tragedię dwojga kochających się ludzi, którzy umarli z miłości. Miłosna tragedia to nie tylko dzieje Romea i Julii. Niekoniecznie jedynie młodzi cierpią udręki miłości i są gotowi umrzeć z tego powodu. Nie, w tym jest coś znacznie większego.”

„Wigilia Wszystkich Świętych” (Hallowe'en Party), przeł. Krzysztof Masłowski, sygn. 181339

"Lady Makbet i Narcyz to niezwykła kombinacja."

Dokończenie - 16 września.


poniedziałek, 9 września 2024

Natrętna dama?

Niebawem nadejdzie astronomiczna jesień. Dłuższe wieczory. Czasem nuda. Jak „niebezpieczna” może być tak ostatnia, przekonuje choćby… literatura. Dzisiaj zastanowimy się właśnie nad nudą.

Jest definiowana jako uczucie przygnębienia wywołane brakiem lub jednostajnością wrażeń (wg „Słownika współczesnego języka polskiego”). Pojęcia pokrewne: melancholia, smutek.

Obraz „Nuda” (L'ennui) Gastona de La Touche'a (1854-1913) i wiersz „Nuda” Juliana Tuwima - dwa podobne ujęcia tematu:

„Niedzielnych popołudni szare, miejskie smutki.
Sucha, nudna jałowość ulic i podwórek.
Przed domem - nie zasiane, żółknące ogródki.
W oknach - postacie brzydkich, bezposażnych córek.

O, nudo, nudo, nudo! O, natrętna damo
Kancelaryjnych stołów i stacji kolei!
O, bezczynie, znużony męczącym "to samo"!
O, nudo, nudo, nudo wyblakłych nadziei!”


Obraz La Touche'a przedstawia młodą, dość zamożną kobietę w stroju porannym, siedzącą bezczynnie w stylowym mieszkaniu, zamyśloną. Kobieta nie zwraca uwagi na otoczenie, nie interesuje się książkami leżącymi na stoliku. Wiersz Tuwima - miejskie popołudnie "od strony ulicy". Nuda jest jednak w literaturze kreowana także w innych aspektach, np. jako:

- acedia - synonim lenistwa; duchowa gnuśność: „Acedia jest osłabieniem duszy (…). Acedia jest wspólniczką smutku” (Ewagriusz);

- apatia po utracie ukochanej osoby, marzeń, nadziei, np. „Cierpienia młodego Wertera” Johanna Wolfganga Goethego:

„Wieczorem postanawiam zobaczyć wschód słońca i nie ruszam się z łóżka. W ciągu dnia obiecuję sobie ucieszyć oczy światłem księżyca i nie wychylam się z pokoju. Nie wiem, doprawdy całkiem, po co się budzę i po co idę spać”

- obojętność, odrętwienie wywołane nadmiarem obserwowanego okrucieństwa, np. „Przedwiośnie” Stefana Żeromskiego. W takim stanie Cezary Baryka wałęsał się po miejscach niebezpiecznych, gardząc grozą śmierci:

„Nuda leżała wszędzie w tym bezdrzewnym, bezkwietnym, gazami napełnionym mrowisku, które teraz druzgotały wielkie pociski armatnie”

- kara za niefrasobliwość, płochość, np. Dziewczyna z „Dziadów części II” Adama Mickiewicza:

„po śmierci nie wiem, co się ze mną dzieje,
Nieznajomym ogniem pałam;
Choć sobie igram do woli,
Latam, gdzie wietrzyk zawieje,
Nic mię nie smuci, nic mię nie boli (…)
Przecież nie wiem, skąd ta nuda:
Wyglądam kogoś za każdym szelestem,
Ach, i zawsze sama jestem! (…)
Wiatr mną jak piórkiem pomiata.
Nie wiem, czy jestem z tego, czy z tamtego świata”


- romantyczna "choroba wieku" (Weltschmerz) - odrętwienie ducha i woli, poza, sztuczność, moda, np. Telimena w „Panu Tadeuszu” podczas grzybobrania:

„Roztargniona, znudzona, dokoła spoziera
Z głową w górę zadartą”


- rutyna, jednostajność działań, np. „Dziadów część III” („Przegląd wojska”):

„Już przerobiono wojskiem wszystkie ruchy,
O których tylko car czytał lub słyszał;
Śród zgrai widzów już się gwar uciszał,
Już i sukmany, delije, kożuchy,
Co się czerniły gęsto wkoło placu,
Rozpełzały się każda w swoje stronę,
I wszystko było zmarzłe i znudzone -
Już zastawiano śniadanie w pałacu”


- modernistyczny spleen, melancholia końca stulecia, dekadentyzm, poczucie bezsensu istnienia, także letarg duchowy, oderwanie od życia, prowadzące do pragnienia śmierci, np. „Koniec wieku XIX”, „Hymn do Nirwany” Kazimierza Przerwy-Tetmajera, „Spleen” (i inne wiersze z tomu „Kwiaty zła”) Charlesa Baudelaire'a;

- niemoc twórcza artysty, np. „W małym dworku” Stanisława Ignacego Witkiewicza:

„Znam wojnę, rewolucję, śmierć ukochanych osób i tortury. To wszystko jest głupstwo. Okropną rzeczą jest tylko nuda i to, jeśli żaden wiersz do głowy nie przychodzi i jeśli przy tym chce się coś pisać, coś, o czym się jeszcze nie ma pojęcia - tak jak mnie teraz.”

Zatem… strzeżmy się nudy. Jest naprawdę niebezpieczna!

Ps. Obraz „L'ennui” Gastona de La Touche'a – TUTAJ.

Źródło rys. Pixabay.com

piątek, 6 września 2024

Książki (nie)zapomniane - "Rozum wskaże drogę, odwaga pomoże sprostać niebezpieczeństwom, serce pozwoli wytrwać"

"Nawet w najgorszym miejscu świata i o najgorszym czasie można spotkać człowieka, który szuka pomocy dla innego". Zaraz po wojnie. W Szarym Kraju. W miejscach, gdzie grasują źli ludzie. Książka zaczyna się realistycznie, ale z każdą stroną wchodzimy głębiej w świat baśni. Są tu czarodziejka i chłopiec rozumiejący mowę zwierząt, niezwykłe przygody i przemierzane krainy: Białe Miasteczko, Las Najsmutniejszy, Łagodne Góry, wieś Kamienna... A przede wszystkim - smutnawe i głęboko wzruszające losy sieroty, czyli "O chłopcu, który szukał domu" IRENY JURGIELEWICZOWEJ (1903-2003).

Marta, uboga wdowa, wraca po dziejowym kataklizmie do Zielonej Doliny, położonej z daleka od bolesnych wydarzeń. Po drodze spotyka Piotrusia. Zabiera go do Domu Pod Topolą, gdzie - jak wierzy - czekają na nią córeczki, zostawione pod opieką sąsiadów. Ale dziewczynek nie ma. Dobra kobieta zaprasza w skromne progi chłopca, ale on już wie, że "to nie jest prawdziwy dom. Nie ma tu ani dzieci, ani ognia, ani chleba". Pełen współczucia i wdzięczności za dach nad głową, postanawia odnaleźć Kasię i Trusię. Ale gdzie? Świat jest wielki, a on mały... I wkrótce stanie się jeszcze mniejszy.

W Lesie Najsmutniejszym mieszka wróżka pomagająca dzieciom i zwierzętom. Wszystkim podejmującym trud nie dla siebie, ale dla innych. Wyjaśnia, że "nie ten jest prawdziwie odważny, kto się niczego nie boi, ale ten, kto bojąc się - nie ucieka." Spełnia prośbę Piotrusia, który chciałby zostać zaczarowany i pomniejszony do tego stopnia, że mógłby rozmawiać ze wszystkimi zwierzętami. Ale stawia warunek: odczarować będzie go mogła tylko Marta – słowem ukrytym w niej samej. Każe szukać pomocy w Odwadze, Rozumie i Sercu. "Rozum wskaże drogę, odwaga pomoże sprostać niebezpieczeństwom, serce pozwoli wytrwać." I chłopiec wyrusza. A Marta wypatruje już teraz trójki zagubionych...

Pierwsze wskazówki dla Piotrusia pochodzą od zwierząt zamieszkujących Dom Pod Topolą. Z ich pomocą udaje się znaleźć karteczkę pozostawioną przez dziewczynki. Zapisały na niej, że zostały uprowadzone przez złych ludzi. Ale nadal nie wiadomo, dokąd. W podróży przez doliny, lasy i góry towarzyszą chłopcu różne zwierzęta. Wspierają, ostrzegają, bronią. A on pomaga im. Wreszcie docierają do Czarnego Lasu, w którym stoi dom pogubionych dzieci, a w pobliżu wieś Kamienna - miejsce, gdzie przebywają Kasia i Trusia. Ale one już zapomniały o matce, albo nie chcą o niej pamiętać, bo to mniej boli. Trzeba im nocami śpiewać matczyną kołysankę, podpowiadać sny, sprawić, by uwierzyły w możliwość powrotu.

I to się udaje. Po męczącej podróży i wielu smutnych dniach nad Zieloną Doliną znowu świeci słońce. Matka tuli w ramionach córeczki. Dziwi się, że wróciły same. Nie dostrzega – podobnie, jak one - malutkiego Piotrusia. Ale ma moc, by go odczarować. Jednak nie wie o tym. Czy potrafi znaleźć w swym dobrym sercu to odpowiednie, jedyne słowo - sprawiające, że zniknie czar? Jakie to słowo? Dla matki – najważniejsze…

Irena Jurgielewiczowa, O chłopcu, który szukał domu, Warszawa 1985. ISBN 83-10-08570-2 (sygn. 112500).

poniedziałek, 2 września 2024

2190 dni

2190 dni i nocy. Tyle w zaokrągleniu trwała II wojna światowa. Minęła kolejna rocznica jej wybuchu. Przedstawiamy okolicznościową „wojenną” prasówkę - kilka interesujących artykułów z naszych zbiorów.

Janusz Odziemkowski, Pierwszy dzień wojny, „Mówią Wieki” 2019, nr 9, s. 8-11

"Mira Zimińska, gwiazda scen warszawskich, przywitała wybuch wojny z lokówkami na głowie – była wówczas u fryzjera w hotelu Bristol. Kiedy eksplodowały pierwsze bomby, natychmiast wróciła do domu swoim czerwonym kabrioletem Bugatti. Zajęło jej to więcej czasu, bo na ulicach chwilowo zapanował rozgardiasz. Zimińska była zaskoczona, ale pełna wiary w zwycięstwo. Kiedy dowiedziała się, że obok, w gimnazjum im. Staszica, jest organizowany szpital, zawsze energiczna i pełna inicjatywy zaczęła zbierać ochotniczki do pomocy. Zgłosiło się wiele sąsiadek, prostych kobiet. Na poczekaniu zorganizowano szpitalną kuchnię, przyjechał lekarz z opatrunkami, kilka sanitariuszek i po południu prowizoryczny szpital był gotów."

Viktor Grotowicz, Żony potworów, czyli kobiety nazizmu. Hitler? Mój Boże, jaki on seksowny!, „Odra” 2011, nr 12, s. 37-41

"Kobiety pomagały Hitlerowi nawiązywać kontakty w sferze biznesu, wprowadzały go na salony, opiekowały się nim – pełniły rolę sponsorów i przewodników. Wymienić tu można Elsę Bruckmann, żonę znanego wydawcy, i Helenę Bechstein, żonę właściciela słynnej fabryki fortepianów. Obie załatwiły Hitlerowi ważne kontakty w sferach gospodarczych i militarnych. Elisabeth Főrster-Nietzsche, siostra wielkiego filozofa, była autorką fundamentu ideologii nazistowskiej: to dzięki jej opracowaniom i interpretacji dzieł Nietzschego stały się one jednym z najważniejszych elementów tej ideologii. Na rzecz Hitlera i jego ruchu występowała słynna wówczas pianistka Elly Ney, a także architektka Gerdy Troost (…). Wiele przedstawicielek płci pięknej miało również bezpośrednie wpływy w najwyższych sferach władzy ówczesnych Niemiec. Chodzi tu przede wszystkim o żony i kochanki wysokich dostojników państwowych i partyjnych."

Błażej Brzostek, Entele-pentele. Zabawy naszych dziadków, „Mówią Wieki” 2014, nr 12, s. 36-40


"Groza i brutalność powszedniego życia, ale i wiedza o podziemnym oporze, były widoczne w dziecięcych zabawach. Tomasz Szarota pisał o zabawach w odbijanie więźniów, ale i „w gestapo”, co polegało na biciu się po twarzach. Zauważa także wzrost popularności zabawek militarnych, przede wszystkim ołowianych żołnierzyków. W 1944 roku żołnierzyki stopiły się w ogniu. (…) Jedna z ewakuowanych z Warszawy dziewczynek (…) zapamiętała zazdrość, jaką odczuwała na widok zabaw dzieci wiejskich. (…) Jej rówieśniczka, wyzwolona z obozu koncentracyjnego, bawiła się z gromadą dzieci w kopanie grobów ptaszkom, motylom i myszom. Stawiali krzyżyki."

Nasza uwaga! Tę tematykę porusza również wartościowy, wstrząsający film fabularny "Zakazane zabawy" René Clémenta, o którym pisałyśmy TUTAJ.

Jadwiga Kulasza, Trudu będzie z tym nie mało, by zrozumieć bajkę całą..., czyli jak doszło do wydania bajek w KL Auschwitz, „Guliwer” 2009, nr 1, s. 68-75

"Prace związane z napisaniem i wydaniem bajek odbywały się w całkowitej konspiracji, a wszystko zaczęło się od tego, że pewnego dnia któryś z więźniów zatrudnionych w Zentralbauleitungu (Centralny Zarząd Budowlany) znalazł prawdopodobnie w pobliżu magazynów „Kanady", w których gromadzono rzeczy po zamordowanych w obozie, kolorowe książeczki dla dzieci. Przyniósł je do Baubüro (biuro budowlane), by pokazać je kolegom. Widok tych książeczek przywołał wspomnienia związane z pozostawionymi w domach dziećmi, których więźniowie często nie znali, o zabawach z nimi i wspólnych spacerach. A świadomość tego, że należały do dzieci, które zginęły w komorze gazowej, tak mocno nimi wstrząsnęła, że zadecydowali o napisaniu bajki dla własnych dzieci."

Katarzyna Kącka, "Mapa pamięci". Jak upamiętnia się w Polsce II wojnę światową?, „Wiadomości Historyczne z Wiedzą o Społeczeństwie” 2017, nr 3, s. 4-10

"Organizacja przestrzeni publicznej jest jedną z najstarszych i najskuteczniejszych metod komunikowania w procesie zarządzania przeszłością przez państwo. Pamięć o ważnych dla wspólnoty wydarzeniach sygnalizowana jest przez swoiste etykietowanie związanych z nimi miejsc. Przestrzeń stanowi więc zapis kolejnych toczących się w jej ramach wydarzeń. Jest także miejscem - areną - na której odbywają się konkretne rytuały pamięci,  np.  obchody  kolejnych  historycznych rocznic. Zadanie to może być realizowane na trzy sposoby. Pierwszym z nich jest stawianie pomników, obelisków, sadzenie drzew, oznaczanie tablicami istotnych historycznie miejsc. Kolejnym jest opieka i  odpowiednie  zagospodarowanie  takich  miejsc  jak cmentarze, zbiorowe mogiły, miejsca kaźni lub pola walk.  Trzecim  sposobem  jest  wreszcie nazywanie obiektów, ulic, parków, placów, skwerów, mostów, instytucji publicznych na cześć historycznych wydarzeń oraz ich uczestników. W ten sposób przestrzeń publiczna może doskonale służyć promowaniu określonych wartości i postaw społecznych."

Emilia Denkiewicz-Szczepaniak, Wspomnienia polskiego robotnika z pobytu za kołem podbiegunowym w Norwegii w latach 1943-1944, „Studia Polonijne”, t. 30 (2009), s. 341-355

"Bronisław Jagodziński urodził się (…) w małej wiosce Chorodnica koło Skałatu, we wschodniej części przedwojennej polskiej Galicji. Jego ojciec Jan, z zawodu cieśla, znany był w okolicy z budowy drewnianych domów. Wraz z niewielkim gospodarstwem prowadził mały tartak, co stanowiło dodatkowe źródło utrzymania dla wielodzietnej rodziny. Żona Jana (…) zajmowała się gospodarstwem. Osierociła ośmioro dzieci: sześciu chłopców i dwie dziewczynki w wieku od 1 roku do14 lat. Wkrótce Jan Jagodziński ożenił się powtórnie ze starszą już panną - Ukrainką, z którą miał jeszcze dwie córki. Tuż przed wkroczeniem wojsk hitlerowskich do Galicji Jagodzińscy, tak samo jak wiele innych rodzin w tamtym rejonie, otrzymali rozkaz wyjazdu na Syberię, a ich sześciomorgowe gospodarstwo miało być przekazane sowieckiemu kołchozowi. Od wykonania tego rozkazu „uratowały” ich wojska niemieckie."