poniedziałek, 18 listopada 2024

Nerwowi, zdenerwowani, znerwicowani

28 października przypadł Dzień odpoczynku dla zszarganych nerwów. Na ten dzień był zaplanowany inny tekst, więc dopiero dzisiaj piszemy nieco o osobach nerwowych i znerwicowanych. Nie, na pewno nie o nauczycielach, których dziś szczególnie - z wiadomego względu - pozdrawiamy. Chyba najwięcej neurotycznych bohaterów pojawiło się  w  l i t e r a t u r z e  okresu dekadencji. Przedstawicieli pokolenia celnie sportretowali Henryk Sienkiewicz w „Bez dogmatu” i Leo Belmont (Leopold Blumental) w powieści „W wieku nerwowym (moja spowiedź)”. Ich antenaci, romantyczni neurotycy i nadwrażliwcy mieli "wspólnego" reprezentanta - Oktawa ("Spowiedź dziecięcia wieku" Alfreda de Musseta), a ogólną atmosferę epoki ujął Cyprian Kamil Norwid w wierszu „Nerwy”. Pozytywizm wyostrzył kontrasty. Na scenę życia społecznego wkroczyli energiczni przedsiębiorcy, którym wielu nie dorównało kroku. Oto miniatura społeczeństwa: "Lalka" Bolesława Prusa. Rzecki częściej spogląda wstecz niż w teraźniejszość. Wokulski bezskutecznie próbuje przystosować się, lecz bardziej kocha niezdecydowaną pannę niż banknoty. A jak radzą sobie inni? Tylko jeden fragment (podkreślenie moje):

"W tej chwili weszła panna Florentyna zapraszając na obiad (...).
- Śmieję się z Belci - rzekł pan Tomasz do kuzynki (...). - Wyobraź sobie, Floro, że Wokulski zrobił na niej wrażenie gbura. Czy ty go znasz?
- Któż by dziś nie znał Wokulskiego - odpowiedziała panna Florentyna (...). - No, elegancki on nie jest, ale - robi wrażenie… (...)
Właśnie Mikołaj obniósł polędwicę, gdy w przedpokoju zadzwoniono. Stary służący wyszedł i po chwili wrócił z listem na srebrnej, a może platerowanej tacy.
- Od pani hrabiny - rzekł.
- Do ciebie, Belu - dodał pan Tomasz biorąc list do ręki. (...)
Otworzył list, zaczął go czytać i ze śmiechem podał pannie Izabeli.
- Oto - zawołał - cała Joasia jest w tym liście. Nerwy, zawsze nerwy!…"
 (T. 1, rozdz. VI, W jaki sposób nowi ludzie ukazują się nad starymi horyzontami)

I nastał XX wiek. Pojawiły się nowe portrety "nerwowych". W Polsce np. wiecznie martwiąca się Barbara (z „Nocy i dni" Marii Dąbrowskiej), a za Wielką Wodą - niestabilna emocjonalnie „Pani Dalloway” (Virginii Woolf) czy Esther („Szklany klosz” Sylvii Plath). Jednak dzisiaj chcemy przypomnieć przede wszystkim niektóre osoby w kryminałów Agathy Christie. To wyjątkowa galeria. Kogo w niej mamy? Kilka przykładów...

... zrazu krzykliwą, napastliwą, a z czasem niemal śmiertelnie przerażoną Satipy, mówiącą przez sen, a tym samym mogącą zdemaskować wielokrotnego mordercę - z „Zakończeniem jest śmierć” (Death comes as the End),
... amerykańską rodzinę Boynton, której członkowie nieustannie żyją na granicy rozstroju psychicznego, tyranizowani przez jedną zgorzkniałą kobietę - z "Rendez-vous ze śmiercią" (Appointment with Death),
... nerwową dziewczynę przychodzącą po poradę do Herkulesa Poirota i nieuprzejmie wytykającą mu, że jest... zbyt stary, by zająć się jej dylematami - z "Trzeciej lokatorki" (The Third Girl),
... histerycznego, niepanującego nad sobą George'a, usilnie pragnącego okazać się winnym, byle tylko uwolnić się od przedsiębiorczej i zaborczej narzeczonej - z "Po pogrzebie" (After the Funeral), a także pannę Gilchrist, finalnie doznającą zupełnego załamania nerwowego,
... Louise Leidner - panicznie (i słusznie!) bojącą się zaborczego męża, Fredericka Bosnera vel  Erica Leidnera - z "Morderstwa w Mezopotamii" (Murder in Mesopotamia),
... Jerry'ego Burtona - lotnika po wypadku, jadącego na wieś w celu wyleczenia nerwów i mięśni, a znajdującego... ekscytującą zagadkę kryminalną i miłość - z „Zatrutego pióra” (The Moving Finger),
... skrajnie nieporadnego, niesłusznie oskarżonego James Bentley'a, przyprawiającego jednak o szybsze bicie serca dwie zaradne kobiety - z "Pani McGinty nie żyje" (Mrs McGinty's dead),
... żyjącego w ciągłym napięciu  Aleksandera Bonaparte'a Custa - z „A…B…C…”,
... podejrzliwą Marinę Gregg i działającą wszystkim na nerwy Heather Badcock - w "Zwierciadło pęka w odłamków stos" (The Mirror crack'd from Side to Side),
... Gwendę Reed, bojącą się każdego kąta w niedawno kupionym domu - z „Uśpionego morderstwa" (The sleeping Murder),
... niepewnego siebie Arthura Jacksona i znerwicowaną Molly - z „Karaibskiej tajemnicy” (The Caribbean Mystery),
... wystraszonego Basila Blake'a, którego doskonale "rozpracowała" panna Marple - w „Nocy w bibliotece” (The Body in the Library),
... zdesperowaną, zrozpaczoną Audrey Strange z "Godziny Zero" (Towards Zero),
... kilka osób w nieodpowiednich momentach "tracących" nerwy (np. pielęgniarkę O'Brien podczas przesłuchania, zakochanego Petera Lorda, oskarżoną Elinor Carlisle) - w "Zerwanych zaręczynach" (Sad Cypress)...

Dodajmy jeszcze dwa mistrzowskie dzieła, czyli opowiadanie „Domek Pod Słowikami” (Philomel Cottage) - psychologiczny rarytas oraz to, którego specjalnie przedstawiać nie trzeba: „I nie było już nikogo” (And Then There Were None) - studium destrukcji psychiki pod wpływem postępującego strachu:  

„Troskliwy mąż boi się o stan zdrowia żony (…). Ona nie chce nawet słyszeć o lekarzach. Jej nerwy…
Nerwy! Brwi lekarza uniosły się Ach, te kobiety i ich nerwy! (…) Pijany… właśnie byłem pijany, a jednak operowałem. Nerwy w strzępach, ręce drżące. Zabiłem ją, to nie ulega wątpliwości.” (Z rozmyślań doktora Armstronga)

„Ktoś z nas… ktoś z nas… ktoś z nas…
Trzy słowa, bez przerwy powtarzane, wbijały się z godziny na godzinę w ich umysły.
Pięć osób… pięć przerażonych osób śledzących się wzajemnie, nie zadających już sobie właściwie trudu, by ukrywać zdenerwowanie. (...) „Ruszyli na górę. (…) Każde z nich stanęło w progu swej sypialni, trzymając rękę na klamce. Potem, jak gdyby na dany sygnał, każde weszło do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Zazgrzytały klucze w zamkach i słychać było przesuwanie mebli.
Cztery przerażone osoby zabarykadowały się aż do rana.” (Gdy została połowa oskarżonych)

„Czy nie ma pan wrażenia, że ktoś stale obserwuje nas z ukrycia i czeka?
- To tylko nerwy.
- Więc i pan to odczuł? – zapytała skwapliwie Vera.” (Z rozmowy Very i Lombarda)

„Vera doznała wreszcie uczucia odprężenia – całkowitego, wielkiego odprężenia.
Wszystko miała już za sobą.
Nie będzie więcej strachu ani szarpaniny nerwów. Jest sama na wyspie.
Sama z dziewięcioma trupami…” (Gdy wreszcie została sama; tłum. Romana Chrząstowski).


piątek, 15 listopada 2024

Książki (nie)zapomniane - „Nawet nieprawdziwe róże mają kolce"

To nie dramat Witkacego, chociaż wymyślne imiona bohaterów i groteskowość sytuacji mogłyby na niego wskazywać. To dzieło ANDRZEJA TRZEBIŃSKIEGO (1922-1943). Dwudziestolatka, mającego niebawem zginąć w ulicznej łapance. „Aby podnieść różę...” jest dramatem antycypującym nurty sceniczne XX stulecia, a swoista „synteza” dyktatorów znanych z historii, ukazana w  postaciach Deromura Ilfare i Wozuba Teneroita, nie tyle śmieszy, ile raczej przeraża. To z pewnością nie tylko nawiązanie do sytuacji, w jakiej wówczas znajdowała się Europa. Być może mamy do czynienia z próbą "historiozoficznego" uogólnienia.

W rekreacyjnym pokoju „internacjonalistycznego hotelu Marokko" (to i inne wyrażenia w cudzysłowach - według didaskaliów) znajdują się goście różnych narodowości i profesji: Ralf Arioni ("docent czy profesor socjologii") z kochanką - Rizą Obliwią („nudystką, dziewczyną stanowczo lekkich obyczajów"), Garpadatte („mistrz świata w szachach”) i Kangar („bokser, champion wagi ciężkiej”). Z braku innego zajęcia dwaj ostatni zaczynają grać w ping-ponga, a pozostali im kibicują. Przy błahym zajęciu konwersują na bardzo poważny temat. Komentują sens rozgrywającej się za oknem rewolucji (rewolty?). Gromadzą argumenty przemawiające za tym, co lepsze: faszyzm czy demoliberalizm? Ale tylko dziewczyna zdaje się brać na serio sytuację na ulicy, więc – zdziwiona niefrasobliwością dyskutantów w obliczu ważnego momentu dziejowego – chwyta piłeczkę i wyrzuca ją za okno. Tamci nie mają innej, więc nadal grają, ale… już bez niej. Rizie podoba się ten pomysł i obdarowuje ukochanego czerwoną „perwersyjną kokardą”, którą Arioni uznaje za różę.

Na piłeczce widnieje nazwa jej wytwórcy, "Champion”, i gdy niebawem do pokoju wejdą windziarz, a po nim Lamo Bazarra - zaufany dyktatora chcącego zdobyć (przejąć?) władzę, wreszcie sam "dyktator in potentia", czyli Deromur Ilfare, zebrani szybko zostaną skazani na śmierć na podstawie tego właśnie słowa. Przybysze uznają, że zdemaskowali agentów kolejnego "dyktatora in potentia", który w ten sposób otrzymał od nich znak - Wozuba Teneroita. A jaki cel zakłada rewolucja Deromura? „Zmaszynizować raz na zawsze całą rzeczywistość.” Trochę niebezpiecznie brzmiące hasło, zwłaszcza gdy pomyślimy o możliwościach współczesnej techniki (głównie informatycznej). Ale to tylko skojarzenie...

Największą przenikliwością w tym towarzystwie wykazuje się Arioni. Wie, że nikt nie będzie tracił czasu na dowiedzenie im winy, skoro apriorycznie założono, iż  s ą  winni. Dla ogółu nie jest ważne, czy Wozub w ogóle istnieje, ale to, że „zamiast przemawiać - przemilcza, zamiast wyjaśniać - zaciemnia (…), zamiast nawracać ludzi - odwraca ich od siebie. I tego trzeba ludziom, żeby wierzyć.”

Oto niespodzianka. Przybywa... Wozub. Jego ludzie twierdzą, że wódz lepiej postąpi, gdy skazanym przez Deromura daruje życie, bo „najłatwiej wytrącić przeciwnikowi broń z ręki, przebaczając”. Garpadatte zaś zastanawia się nad racjami obu przywódców i pyta: „Co się dzieje z prawdą, jeżeli jest remis?” (w domyśle: obaj mają rację). To muszą rozstrzygnąć sami wodzowie. Deromurowi imponuje, że ludzie Teneroita jeszcze w coś wierzą. Teneroitowi imponuje w ludziach Deromura to samo. Znowu jest remis. Muszą zagrać o zwycięstwo. W ping-ponga...

Riza powtarza swój gest, czyli ponownie wyrzuca piłeczkę za okno, a nie mogąc znieść absurdalności sytuacji, w jakiej wszyscy się znaleźli, skacze w ślad za nią... I wychodzi na to, że właśnie pasywna z pozoru dziewczyna była spiritus movens zaistniałej sytuacji. Przez swoje gesty doprowadziła do pojawienia się, a potem starcia dyktatorów. Została też (pierwszą?) ofiarą wznieconej przez nich rewolty. Gdy oni teraz grają... już bez piłeczki, Arioni decyduje: „Nawet (…) nieprawdziwe róże mają kolce… Aby móc ich spokojnie szukać na ulicy, trzeba się stać dyktatorem (...). Schodzę, aby podnieść nieprawdziwą różę".

Co oznaczają słowa "docenta czy profesora socjologii"? Przejęcie władzy? Socjologiczny eksperyment? Teatralną deziluzję, czyli wskazanie, że wszystko było grą, a dyktatorzy - jedynie scenicznymi postaciami? A może jednak przestrogę, złowrogie memento dotyczące wydarzeń "in potentia", to znaczy takich, które naprawdę mogą kiedyś zaistnieć?...

Andrzej Trzebiński, Aby podnieść różę... W: Tegoż, Poezje i dramat, wstęp i oprac. Zdzisław Jastrzębski, Warszawa 1970, s. 87-170 (sygn. 149857).

poniedziałek, 11 listopada 2024

Imiona (rozkwitają i pachną) jak kwiaty

Rośliny. Jeszcze raz stały się dla nas inspiracją. Może przypomnimy niektóre literackie postaci noszące imiona... roślin? Okazja? Powiedzmy, że jesień, czyli czas, w którym tęsknimy za wiosną i wspominamy jej rozkwitające kolory.

Flora. Ogólne określenie świata roślinnego, ale też np. bogini wiosny z greckiej mitologii, tytułowe bohaterki "Flory i Grace" Maureen Lee (której akcja rozpoczyna się w czasie II wojny światowej) i przeznaczonej dla dziecięcego odbiorcy "Flory" Nicoli Skinner. Florian - bohater „Tajemnicy Floriana” Chavy Nissimov, również nawiązującej do czasu wojny. Florentyna - to kuzynka Łęckiego i dama do towarzystwa panny Izabeli...

Dalia - denatka z kryminału „Czarna Dalia” Jamesa Ellroya, którego akcja rozpoczyna sie w latach 40. XX wieku... Hiacynt - epizodyczna postać z „Monachomachii” Ignacego Krasickiego, siłą wciągnięty do bitwy, żył zaś dwa stulecia wcześniej... To inna wersja imienia Jacek (np. Soplica z „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza). Była też Hiacynta Marulli - bohaterka naturalistycznej powieści "Hiacynta" Luigiego Capuany... Hortensja. Trudno ją spotkać w literaturze. Ale oto jest! Znajdujemy ją w wierszu pod takim samym tytułem, w tomie „Portrety imion” Kazimiery Iłłakowiczówny:

„Gra, śpiewa, maluje, mówi dobrze i dużo językami wielu;
za domem nie przepada; woli mieszkać na letnisku lub w hotelu.”

Jagoda. Nie tylko smaczny owoc, ale również imię elokwentnej dziewczynki z detektywistycznej serii „Jagoda i tajemnica zaginionych mioteł” Wioli Michońskiej... Pięknie kojarzące się imię Jaśmina nosi tytułowa „Jaśmina” Anny Szafrańskiej - kobieta z przeszłością, której udało się rozliczyć z minionym i wejść w przyszłość z nadzieją...

Imiona nawiązujące do wawrzynu: Laura i Wawrzyniec (Laurenty). Nieśmiertelna adresatka sonetów Petrarki... Na pewno pamiętamy „Laurę i Filona” Franciszka Karpińskiego, ukochaną „Kordiana” Juliusza Słowackiego i bohaterkę „Zawiszy Czarnego” tego autora, zalotną Laurę Kościeniecką z „Przedwiośnia” Stefana Żeromskiego. Rzadziej kojarzymy gospodynię Dyrektora z „Dwóch teatrów” Jerzego Szaniawskiego. A najsłynniejszy Wawrzyniec (Laurenty)? Oczywiście, franciszkanin z „Romea i Julii” Williama Szekspira!

Piękne imię nosi sympatyczna panna Lawenda Lewis, mieszkanka Chatki Ech, pokrewna dusza Ani Shirley („Ania z Avonlea” Lucy Maud Montgomery)... Niemało jest kobiet o imieniu Lilian(n)a, np. „Lilla Weneda” Słowackiego, „Lilka” Małgorzaty Kalicińskiej i „Liliana” Katarzyny Kasmat-Łyskaniuk. Lilką nazywano też Marię Pawlikowską-Jasnorzewską, której Kazimierz Wierzyński poświęcił wiersz („Lilce Pawlikowskiej”), a Magdalena Samozwaniec - wspomnieniową opowieść („Maria i Magdalena”).

Malwiny (od malwy) pojawiają się w literaturze rzadko, ale trudno je zapomnieć – bohaterki „Pieśni Osjana” Jamesa Macphersona i „Malwiny czyli Domyślności serca” Marii z Czartoryskich Wirtemberskiej. Nieczęsto spotykamy też Narcyza – to nie tylko postać mitologiczna, ale też ascetyczny mnich z „Narcyza i Złotoustego” Hermanna Hessego (TUTAJ). I "Narcyza" Zofii Nałkowskiej! Od oliwki zaś pochodzą imiona Olivia i Oliv(i)er. Pierwszą mamy np. w "Wieczorze Trzech Króli" (Twelfth Night or What You Will) Szekspira, a drugiego w kilku sławnych dziełach, do których należą m.in. „Pieśń o Rolandzie” (przyjaciel Rolanda), „Oliver Twist” Charlesa Dickensa i „Love Story” Ericha Segala (z postacią Olivera Barretta IV, TUTAJ).

Pachnąca, piękna orchidea? Do starożytności przenosi nas dramat „Homer i Orchidea” Tadeusza Gajcego (TUTAJ). A co byśmy powiedzieli na połączenie lilii z różą, czyli Rozalię? Biedną siostrę „Antka” u Bolesława Prusa, która miała krótki i smutny żywot, uciekinierkę z domu ciotki, rezolutną „Rozalkę Olaboga” Anny Kamieńskiej lub wyłaniającą się z cieniów XIX stulecia „Rozalię” Magdaleny Wali? Niemało jest w literaturze Róż... Roza, siostra „Lilli Wenedy” z dramatu Słowackiego, nieszczęśliwa i unieszczęśliwiająca Róża Żabczyńska z „Cudzoziemki” Marii Kuncewiczowej, bohaterka opowiadania „Prawdziwy koniec wielkiej wojny” Jerzego Zawieyskiego, czy nieco prostacka „Róża” Jarosława Iwaszkiewicza - za drobne prezenty z oszczędzanych przez lata pieniędzy pragnąca sobie "kupić" męża (i znajdująca niemało kawalerów chętnych do ożenku). Róża jest też wspomniana w wierszu (pod takim "imiennym" tytułem) Tadeusza Różewicza:

„Róża to kwiat
albo imię umarłej dziewczyny

Różę w ciepłej dłoni można złożyć
albo w czarnej ziemi (...)"

Może jeszcze fiołek, czyli Wioletta? To Viola ze wspomnianego "Wieczoru Trzech Króli" i piękna Włoszka - epizodyczna bohaterka „Kordiana”.

Sporo jest imion pochodzących od nazw roślin, czasem jednak nazwy roślin... pochodzą od imion. Na przykład renkloda. Ta odmiana śliwki nie występuje naturalnie w przyrodzie. Wyhodowano ją sztucznie w szesnastowiecznej Francji i nadano nazwę na cześć królowej Claudii (reine Claude) - żony Franciszka I.

I może pisarze noszący imiona od kwiatów? Wybrane przykłady: Flora Bieńkowska, Florian Czarnyszewicz, Hiacynt Przetocki (XVII w.), Laura Zimmermann, Liliana Fabisińska, Liliana Więcek, Malwina Ferenz, Malwina A. Tylewicz, Narcyz Olizar, Narcyza Żmichowska, Rozalia Bernsteinowa, Rozalia Domochowska, Rozalia Saulson, Rozalia Szum, Róża Lewanowicz, Róża Ostrowska, Wawrzyniec Goślicki (XVI w.), Wawrzyniec Hajda, Wawrzyniec Pisz, Wawrzyniec Żuławski (brat Juliusza, także pisarza), Wioletta Piasecka, Wioletta Sawicka...

Ps. Po napisaniu tego tekstu natknęłam się w Sieci na artykuł realizujący ten sam pomysł. Ładnie napisany i zilustrowany, podający sporo innych imion i przykładów. Dlaczego by go nie polecić? Jest TUTAJ.
Warto też przeczytać: Witold Paweł Cienkowski, Sekrety imion własnych, Warszawa 1965, s. 60-62 (sygn. 42824) oraz: Bogdan Kupis, Bogna Wernichowska, Jan Kamyczek, Księga imion, Warszawa 1975 (sygn. 65470).


Suplement. Idźmy "za ciosem". Skoro dziś była mowa o imionach od nazw roślin, za jakiś czas przedstawimy kolejną ciekawostkę - niektóre imiona pochodzące od nazw zwierząt.

piątek, 8 listopada 2024

Koń jaki jest….

O zwierzętach można pisać bez końca. W bieżącym roku mija 270 lat od druku poszerzonego wydania dzieła Benedykta Chmielowskiego „Nowe Ateny albo Akademiia wszelkiej sciencyi pełna, na różne tytuły jak na classes podzielona, mądrym dla memoryjału, idiotom dla nauki, politykom dla praktyki, melankolikom dla rozrywki erygowana (…)”, zaczerpniemy z niej nieco mądrości, czyli… definicji niektórych zwierząt. Cytaty pochodzą z rozdziału „O zwierzętach. Czy wszystkie zwierzęta były w korabiu Noego?” W innym rozdziale autor pisze również o zwierzętach  fantastycznych (np. o  jednorożcu czy sfinksie). Poczytajmy!

ARCHOPITECUS, zwierz Amerykański, nazwany leniwym; a to dla bardzo leniwego chodu swego. Jest miętkim pokryty włosem, na dwie stopy długi. Za dni piętnaście ledwo na rzucenie kamienia zajdzie. (…) Gdy co w swoje porwie łapy, pazury póty trzyma, aż zdechnie owa rzecz. (…)

CHAMELEON jest Zwierzątko Cudzoziemskie, w Afryce się znajduje (…). Nie kąsa, pyska me ma, tylko dziureczkę jak ziarno, którą powietrze w ciebie ciągnie i nim żyje. Jeszcze powolniejszy daleko nad żółwia w chodzeniu, bo ledwo na łokieć przez dzień uczołga się. Kolor na sobie odmienia często, taki na siebie biorąc, do jakiego się zbliża. Czerwonej jednak maści i żółtej nigdy na siebie nie bierze. (…)

KOŃ jaki jest, każdy widzi.

KOZY
, śmierdzący rodzaj zwierząt (…). Według Naturalistów uszyma i nosem oddychają, w nocy widzą jak koty, sowy, puhacze, nietoperze. Wątrobę kozią jedząc, wzrok ludzki naprawuje się, owszem oddala się ślepota. Tygrys zwierz mięsa koziego nigdy nie jada, pierwej na śmierć, niż na tę potrawę rezolwowany. (…)

KRÓLIK dziki, polny (…) od niektórych zającem mniemany. Według dziewiątej Księgi Nierembergiusa w Historii naturalnej (…) chartowi wielkością się równają, głowę mają na kształt kocicy, po całym ciele taranciznę; rączości extraordynaryjnej (…).

LAMPARD (…) zwierz do charta podobny, po sobie czarne mający centki, bardzo człekowi nieprzyjazny, na oczy i twarz się jego porywający, przecież ludzkie lubiący excrementa, które w lesie w jakim wysoko zawiesiwszy naczyniu, zwabisz lamparta, że skacząc do nich, umorduje się, a wtedy złowiony bywa. (…)

LEW Królem jest Zwierząt; z natury swojej bardzo się lęka ognia i koguta piejącego. Do gniewu się animuje ogonem. Człekowi rzucającemu się na ziemię nie czyni wiolencji. (…)

LIS, LISZKA, jest Symbolum chytrości; często rozciągnąwszy się na ziemi, udają się za zdechłe, interim ptactwo jako to Wrony, Kruki, na ścierw appetyczne, zlatują się, chcąc tego w sobie pochować trupa; w tym Liszka je łowi, dusi, pożywa. (…)

MAŁPA (…) zwierz kosmaty, głową i twarzą coś pochodzi na człeka. Bardzo dowcipne Stworzenie, łapkami, jak Człek rękoma wszystko robiące (…).

OSIEŁ pijąc, głęboko pyska nie zanurza w wodę, by sobie wielkich nie zamaczał uszu (…). Jest lenistwa i gnuśności oraz stupiditatis Symbolum. (…)

PIES z wielu cnót swoich notandus, niech też do mego przyjdzie Zwierzyńca. A żeby innych nie straszył Zwierząt, zwyczajnym "nie rusz" terminem, uspokajam go. (…)

RYŚ (…) także ucentkowany, jako Tygrys. (…) Myśliwi łowią go, wino nastawiwszy, którym upiły, idzie im in praedam.

SŁOŃ (…) z Zwierząt największy (…). Przypisują mu docilitatem, pojętość wielką we wszystkim. Pismo nawet pojmuje i swoim nosem długim albo trąbą (…) pisze. (…)

TYGRYS (…) wielkiej srogości Zwierz, wielkością do Charta miernego, formą do Kota podobny, cętki czarne po sobie mający, sam będąc jasno płowy, wiatru najczujniejszcgo między Zwierzętami. Gdy jest głodny, dziwney jest rączości i prędkości, a syty powolny. (…)

WIELBŁĄD (…) jaki jest, żywy jednym, drugim malowany bywa obiectum w oczach. Jest bardzo swojej pamiętny urazy i po długim czasie na swoim pastwiący się Adwersarzu. Nigdy czystej nie pije wody, aż ją pierwej nogą zamęci i pokłóci. (…)

WILK tę ma o sobie mówienia materiam, że jest Zwierz żarłoczny, szkodliwy. (…)

poniedziałek, 4 listopada 2024

Czy próżnia to nic?

„Świat fizyki od dawna zdaje sobie sprawę, że próżnia nie jest całkowicie pusta, ale jest wypełniona wahaniami próżni - złowieszczym kwantowym migotaniem w czasie i przestrzeni.” („Fizyka w Szkole z Astronomią” 2023, nr 6, s. 43)

Próżnia - w rozumieniu tradycyjnym – jest równoznaczna z pustą przestrzenią, natomiast w fizyce oznacza stan o najniższej energii. Arystoteles uznawał, że – jako niebyt – nie jest możliwa, ale Evangelista Torricelli doświadczalnie dowiódł jej istnienia. Ponieważ w listopadzie niektórych czasem ogarnia jesienna melancholia 😊, poruszymy ten temat - obecny w literaturze i sztuce w wielu odmianach.

Próżnia, pustka, nieobecność, brak… Znamy je choćby z obrazów Juliana Fałata („Krajobraz zimowy z rzeką”) i Józefa Chełmońskiego („Kuropatwy”). Rozległe, martwe przestrzenie. Ale „natura horret vacuum” głosi łacińskie przysłowie, toteż ów „horror vacui” różnie próbowano zwalczyć. Na przykład maksymalnym wypełnieniem przestrzeni (por. niektóre barokowe obrazy). Nie pomyślano jednak, że może to… stan?

… Jakiś brak w sercu, niezajęte miejsce, stan po rozstaniu, np. „Jestem niczyj” Edwarda Stachury, „Gwóźdź”, „Samba na rozstanie” Jonasza Kofty.
Nieobecność - metonimia śmierci, np. „Mrok na schodach, pustka w domu” Bolesława Leśmiana, „Dobranoc matce” Anny Kamieńskiej (TUTAJ), czasem spotęgowana istnieniem tego, co pozostało po nieobecnym (np. „Kot w pustym mieszkaniu” Wisławy Szymborskiej, „Bliscy i oddaleni” Jana Twardowskiego) lub nieistnieniem (np. „Tren VIII” Jana Kochanowskiego).
Martwota krajobrazu, np. „W nicość śniąca się droga…” Leśmiana, „Przez turnie, pustki...” Kazimierza Przerwy-Tetmajera, „Droga” Cormaca McCarthy’ego (TUTAJ) … Pustkowie, np. pustynia (TUTAJ), „Urszula Kochanowska” Leśmiana), „Próżnia” Stanisława Korab-Brzozowskiego:

„Drzewo samotne, obnażone
Podnosi chude swe ramiona,
Rozpaczy hymny śle chropawe
Do stalowego nieba próżni.
Pod drzewem stoi krzyż zmurszały,
Na nim rozpięty Chrystus kona,
Wznosząc swe oczy beznadziejne
Do stalowego nieba próżni.”


Brak poczucia przynależności, np. „Niemowa”, „Dookoła mgła” Edwarda Stachury:

„Jak długo pisana mi jeszcze włóczęga? (…)
Lecz gdzie jest ten dom, jak tam idzie się doń?
Gdzie jest ta stanica, gdzie progi te są?
Tam most jest na rzece, za rzeką jest sad;
Tam próżnia się kończy, zaczyna się świat.”


I inne oblicza osamotnienia, np. „Przypadki Robinsona Crusoe” Daniela Defoe, „Wieża” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, „Serce to samotny myśliwy” Carson McCullers (TUTAJ),  „S@motność w sieci” Janusza Leona Wiśniewskiego. Może jeszcze cytat z „Jądra ciemności” Josepha Conrada? "Żyje się tak samo, jak śni - w pojedynkę" (o opowiadaniu - TUTAJ). Wreszcie – pełna nadziei próba przełamania samotności: „wejdziemy w świat - próżnią, aby wyjść - ogrodem” („Łąka”, VI, Leśmiana).
Poszukiwanie sensu, np. „Dziewczyna” Leśmiana.
… Człowiek w matni, życie jako pułapka, np. „Studnia i wahadło” Edgara Allana Poe, „Czekając na Godota” Samuela Becketta, „Kufer” Kazimierza Wierzyńskiego:

„Wszystkie strony świata otwarte
A wyjścia z żadnej”


Genesis – prapoczątek i apokalipsa spełniona - porażenie okrucieństwem, np. „Przypowieść” Krzysztofa Kamila Baczyńskiego:

„Pan Bóg uśmiechnął się i wtedy powstała ziemia (…)
Światło przenika do ziemi, a ziemia blask przygarnia;
bory wrastają w powietrze, powietrze od lasów - czarne.
Zwierzęta wnikają w korę, a kora porasta życie
i niewidzialne, w przestrzeni, wiruje ziemi odbicie.
Wtedy są wszystkie kolory, każdy od innych różny,
które są wszystkie te same pod szklaną kopułą próżni.”


Oraz „Wyzwanie” tego poety:

„Kto wierzy, że w niedzielne popołudnie
nad pyłem odświętnych przechodniów
spadło siedem nieboskłonów w zawiei planet, a w próżni
sypano garściami dukaty płonących pochodni?”

Próżnia bywa metonimią pustki, braku, nieobecności, nieistnienia. Nie jest „niczym”. Na pewno nie w literaturze.

piątek, 1 listopada 2024

Książki (nie)zapomniane - „Najmilsze chwile są zawsze krótkie”

Niektórzy twierdzą, że pomaganie daje sporo satysfakcji, czyni lepszym i szczęśliwszym. Inni są zdania, że męczy. Kolejni przekonują, iż stanowi złudny rodzaj autopsychterapii, bo altruista rośnie we własnych oczach. A może wyciągający dłoń do innych uważają, że uczynione dobro do nich wróci? Czy takie przypuszczenie byłoby rodzajem pozbawionego bezinteresowności handlu? A jednak… skąd się bierze w tym młodym człowieku rozpierająca radość, jak właśnie nie z tego, że żyje głównie dla innych?

Jeannot - bohater Lęków króla Salomona (L’Angoisse du roi Salomon) ROMAINA GARY’EGO (właśc. Romana Kacewa, pseud. Émile Ajar, 1914-1980) – jest młodym paryskim taksówkarzem. Punktem zwrotnym w jego egzystencji staje się nietypowe spotkanie z panem Salomonem, byłym producentem… męskich spodni. Starzec był kiedyś ze wzajemnością zakochany w Corze, piosenkarce – królowej sceny – obecnie zapomnianej. Coś tych dwoje poróżniło. Ot, zwykła sprzeczka czy nieopatrzna uwaga? Kto wie… Ale oddalili się od siebie – tylko w przestrzeni, bo nadal o sobie pamiętają. Żadne jednak nie chce zrobić pierwszego kroku ku pojednaniu.

Pan Salomon od lat pomaga ludziom. Można by nowocześnie powiedzieć, że w formie „teleporad”. Osamotniona Cora bardzo potrzebuje obok siebie człowieka. Jeannot zgadza się na jego propozycję i zaczyna wspierać byłą gwiazdę rozrywki. Nie potrafi odmówić przysługi. Znajomość przeradza się nawet w romans młodzieńca ze starszą panią. Jeannot wmawia sobie, że postępuje szlachetnie i naprawdę chce tak czynić. Po jakimś czasie odkrywa, jak wiele kobieta znaczyła dla Salomona. I znowu działa w pełni bezinteresownie – zamierza ich ponownie do siebie zbliżyć…

„Najmilsze chwile są zawsze krótkie”. Rozmowy podnoszące na duchu i dające nadzieję. Uśmiechy rzucone w biegu, z których po czasie wyrastają barwne kwiaty radości. Gesty ogromniejące wdzięcznością. Od tamtego ważnego spotkania (kolejnej chwili!) życie Jeannota wypełniło ciche szczęście. Nie czuł „ciężaru” pomagania. Doświadczał tylko zadowolenia. Był przekonany, że warto tak żyć. Zrozumiał, czym jest ciche szczęście. Wydoroślał.

Romain Gary (pseud. Emile Ajar), Lęki króla Salomona, przeł. Maria Braunstein, Agnieszka Daniłowicz-Grudzińska, Warszawa 1982. ISBN 8307007631 (sygn. 99961, 127218).

poniedziałek, 28 października 2024

„Na balkonach są róże, a na różach słowiki”

"I może z galanteryjnego kupca zostałby na dobre uczonym przyrodnikiem, gdyby znalazłszy się raz w teatrze nie zobaczył panny Izabeli. Siedziała w loży z ojcem i panną Florentyną, ubrana w białą suknię. Nie patrzyła na scenę, która w tej chwili skupiała uwagę wszystkich, ale gdzieś przed siebie, nie wiadomo gdzie i na co.” („Lalka” Bolesława Prusa, rozdz. „Medytacje”).

Są w domach mieszkalnych i teatrach. Służą do odpoczynku, prowadzenia obserwacji, często do czynności prozaicznych. Zastanówmy się nad motywem LITERACKICH BALKONÓW.

Najsławniejszy jest ten, pod którym stał Romeo  i prowadził wdzięczny dialog z ukochaną ("Romeo i Julia" Williama Szekspira, akt II, sc. 2). Do tego „wysokiego balkonu” nawiązała po wiekach Halina Poświatowska w wierszu „* * * [Jestem Julią...]”. Nie tylko ona. Jednak po raz pierwszy pojawił się w literaturze znacznie wcześniej. Już u schyłku średniowiecza. W Sieci opublikowano interesujący artykuł (TUTAJ), w którym autor dokonuje własnego przekładu fragmentu „Boskiej Komedii” Dantego Alighieri (Cz. „Czyściec”, Pieśń IX, wersy 1-3, o Dantem – TUTAJ), w którym motyw także się pojawia. Co interesujące, w polskich tłumaczeniach go brak. Zaglądamy więc do oryginału:

„La concubina di Titone antico
già s'imbiancava al balco d'orïente,
fuor de le braccia del suo dolce amico”

i do przekładu Juliana Korsaka:

“Starożytnego kochanka Tytona,
Uchodząc z objęć swego nałożnika,
Już białym rąbkiem w wschodniej wiała bramie


Z literatury dawnej wart przypomnienia jest „Dekameron” (Dzień piąty. Opowieść czwarta. „Słowik”) Giovanniego Boccaccia i frywolna opowiastka o Ricciardo Manardim i jego lubej, Katarzynie, którzy dzięki podstępowi dziewczyny spędzają noc na jej balkonie. Zdarzenie kończy się przyłapaniem przez rodziców panienki i… małżeństwem młodych.

Coś z literatury bliższej naszym czasom? Uroczy wiersz "Na ulicy Słowiczej” Jana Brzechwy:

"Na ulicy Słowiczej, na ulicy zmyślonej
Nie ma wcale kamienic, tylko same balkony.

Pozawieszał je nigdyś na pozornych zawiasach
Obłąkany architekt, który nie żył w tych czasach. (…)

Na balkonach są róże, a na różach słowiki;
Róże mdleją po nocach od słowiczej muzyki (…)

A ty błąkasz się nocą po ulicy Słowiczej
Pełna westchnień tłumionych i niewiernych słodyczy,

I ku górze wyciągasz przezroczyste swe dłonie,
Bym ukazał się tobie na zmyślonym balkonie."

Oraz „Oczekiwanie” Julii Hartwig:

„Tak, w taką właśnie burzę czerwcową (…)
Drzewa na mokrej ulicy staną jak olbrzymy
I rzucą się w ciemność spragnione kwiaty z balkonów.”


A z prozy? „Każdy dom potrzebuje balkonu” Riny Frank. Opowieść o dziewczynie dorastającej w Hajfie, która z czasem wyjdzie za mąż za architekta z Barcelony. W jej życiu nie braknie chwil pogodnych i szczęśliwych, ale będą też problemy i smutki. Najważniejsze, że będzie dom – ważny punkt na horyzoncie zdarzeń.

Wreszcie Miron Białoszewski. Balkon swojego warszawskiego mieszkania wspominał w „Donosach rzeczywistości”, np. we fragmencie „Zapały, zapędy”:

”24 marca, licho mnie o 6 rano podkusiło wylać jedną [butelkę] ze starą wodą na balkon.  (…) Tylko że rozlewało się tylko w deszcz. Dla niepoznaki. (…) Więc rozlewam na balkon. Metodą rozprysku. Ostrożnie. Odprysło coś z tego. Poleciało w dół. Na kant balkonu pode mną. Tarabanienie do drzwi. Lecę. Dozorczyni. Z sąsiadką spode mnie.”

Skończyło się to sporą awanturą. Kolejne wzmianki mamy w „Szumach, zlepach, ciągach” (np. we fragmentach „Topola”,  „Mniejsze lato” i innych):

„Sierpień. Wciąż jest. Co otworzę balkon, to wpadam w wielki dzień. Ludzie w koszulach, bez marynarek. Ludzie w cienkich strojach idą (…) i idą, idą.”

„6 września o świcie znów otworzyłem balkon. Znów ciepło. Bardzo.
- W sztachetach balkonu odbija się niebo?
Nie, a może? Nie, to latarnia.”

„Więc w tych długich dniach o świtku nieraz wystawiałem siebie na balkon. Oglądałem, liczyłem drzewa.”

„Staję na balkonie – uciecha jest – pachnie, kurzu jeszcze nic, dzień nie nadgryziony, ulica ludzi się nie nabyła, wietrzyk owiewa ciepło”

„Dziś rano otworzyłem balkon i zajrzałem z daleka w dół. Mgławo, pustawo. Uleciało półmrozkowate powietrze. Topola z resztką liści, pod nią zbite w kupę gołębie. A w środku babina w palcie. Sypie im żarcie.
– Tak, to to…
– to cała ta strona
 dnia zimnego
 zamkniętego…”


Jest jeszcze jeden ważny balkon - teatralny. Ten z „Lalki” zna każdy (były) uczeń (o lekturze TUTAJ). Mamy go też w innych powieściach, np. w „Portrecie Doriana Graya” Oscara Wilde’a. Oto fragment rozmowy lorda Henryka z Dorianem:

„- Otóż siedziałem sam w obrzydliwie ciasnej loży, mając wprost przed sobą ordynarną kurtynę. Uchyliwszy nieco portiery, rozejrzałem się po sali. Było to coś niesłychanie jaskrawego, przepełnionego mnóstwem kupidynów i rogów obfitości, niczym trzeciorzędny kołacz weselny.”

Balkon. Symbol wieloznaczny. Metafora wyniesienia, władzy, wyższych pragnień. I ten niemetaforyczny – na którym można poczytać książkę, opalać się lub – jakże prozaicznie! – wysuszyć pranie.